78 punktów po pięciu wyścigach i dopiero czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1 - początek sezonu w wykonaniu Ferrari jest daleki od idealnego. Zimą Włosi przekonywali, że tegoroczny bolid będzie przełomowy i pozwoli im walczyć z Red Bull Racing o tytuł mistrzowski. Jest jednak inaczej. Straty ekipy z Maranello do "czerwonych byków" są jeszcze większe.
Po ostatnim GP Miami bardzo krytycznie na temat modelu SF23 wypowiedzieli się Charles Leclerc i Carlos Sainz. Monakijczyk zresztą dwukrotnie rozbijał maszynę podczas weekendu F1 na Florydzie i zwracał uwagę na to, że jej zachowanie potrafi się zmienić z zakrętu na zakręt.
Nieco inny pogląd na kłopoty Ferrari ma Ralf Schumacher. - Myślę, że głównym problemem Ferrari są kierowcy. Leclerc i Sainz nie są wystarczająco stabilni i regularni. Takie jest moje zdanie - powiedział były kierowca F1 w niemieckim Sky.
ZOBACZ WIDEO: Bolid F1 jechał w tłum dziennikarzy! Absurdalna sytuacja w trakcie Grand Prix Azerbejdżanu
- Sam Leclerc przyznał, że źle ustawił bolid, bo nie słuchał inżynierów. Jego błędy pokazują, że albo nie jest wystarczająco dojrzały, albo nie jest w stanie konsekwentnie utrzymywać i pokazywać poziomu, jaki wymagany jest do walki o tytuł startując w Ferrari - dodał Schumacher.
Zdaniem Niemca, również do Sainza można mieć sporo pretensji i nie dziwi go fakt, że Ferrari ma rozglądać się za innym kierowcą. Umowa Hiszpana wygasa po sezonie 2024. - Sainz w jednym z weekendów był o 0,8 s wolniejszy od Leclerca. W Miami jechał na swoim poziomie, ale za to źle wyhamował przy wjeździe do alei serwisowej i dostał karę - zauważył brat Michaela Schumachera.
- Moim zdaniem, jak mam być szczery, zespół radzi sobie obecnie lepiej niż obaj kierowcy - podsumował 47-latek, wskazując na dopiero piąte i siódme miejsce Sainza i Leclerca w klasyfikacji mistrzostw.
Czytaj także:
- Lewis Hamilton obawia się nudnej F1. Czy Red Bull szkodzi dyscyplinie?
- Coraz gorsze nastroje w Ferrari. Kierowcy mają dość bolidu