Charles Leclerc poruszał się z niedużą prędkością w tunelu i znajdował się na linii wyścigowej, gdy zbliżał się do niego rozpędzony Lando Norris. Dlatego też sędziowie zajęli się incydentem i po przesłuchaniu obu kierowców uznali, że lider Ferrari "wyraźnie utrudnił" przejazd Brytyjczykowi.
"Obaj kierowcy zgodzili się, że Leclerc nie mógł zrobić zbyt wiele w tunelu, aby uniknąć blokowania Norrisa, biorąc pod uwagę problemy z widocznością spowodowane światłem wpadającym do tunelu i zmianą linii prowadzącej w tunelu z jednej strony na drugą" - napisano w decyzji sędziów.
"Sędziowie zauważyli, że Leclerc zareagował w rozsądny sposób na niebieską flagę (nakazuje przepuszczenia szybszego kierowcy - dop. aut.), ale w tym momencie było już za późno" - dodano.
ZOBACZ WIDEO: Radwańska trenowała w Monaco. Tylko spójrz z kim
Stewardzi przeanalizowali rozmowę radiową Leclerca z zespołem Ferrari. Okazało się, że ekipa nie przekazała 25-latkowi komunikatu o nadjeżdżającym Norrisie. Wiadomość o Brytyjczyku pojawiła się dopiero w momencie, gdy ten był tuż za Monakijczykiem.
"Sędziowie doszli do wniosku, że Leclerc mógł zrobić wiele przed wjazdem do tunelu, aby uniknąć blokowania, gdyby otrzymał ostrzeżenie od zespołu w odpowiednim czasie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że szybkie okrążenie Norrisa było widoczne dla wszystkich" - podkreślono.
Kara dla Leclerca sprawia, że w niedzielę rozpocznie on GP Monako dopiero z szóstej pozycji. W tej sytuacji kierowcy Ferrari będzie niezwykle trudno o miejsce na podium przed własną publicznością, nie mówiąc o upragnionej wygranej. Trzeba mieć bowiem na względzie, że na ulicznym torze w Monte Carlo niezwykle trudno o manewry wyprzedzania.
Czytaj także:
- Ultimatum dla kierowcy. Jego przygoda z F1 może się skończyć
- Koniec zwycięskiej passy Red Bulla w F1? Alonso zapowiada atak