Na początku roku pojawiły się spekulacje, że Charles Leclerc nie chce przedłużyć umowy z Ferrari, która wygasa z końcem sezonu 2024. Monakijczyk ma być zmęczony ciągłymi błędami stajni z Maranello i tym, że nie jest ona w stanie zagwarantować mu bolidu pozwalającego na walkę o tytuł mistrzowski w Formule 1.
W ostatnich dniach pojawiły się sugestie, że Leclerc ostatecznie zgodził się podpisać nową umowę. Miałaby ona mieć formułę 2+3. Pierwsze dwa lata kontraktu były obowiązkowe, natomiast trzy kolejne uzależnione byłyby od wyników kierowcy i zespołu. W razie dobrych rezultatów, 25-latek mógłby się ścigać czerwonym bolidem nawet do 2029 roku.
Leclerc w rozmowie z "Corriere dello Sport" zaprzeczył jednak, jakoby podpisał nowy kontrakt. - Rozmowy na ten temat jeszcze się nie rozpoczęły. Wszystko jest jednak dla mnie jasne. Kocham Ferrari i chcę tu wygrywać. To jest mój priorytet - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To będzie bramka roku?! Takiego uderzenia nikt się nie spodziewał
Niedawno nazwisko kierowcy łączone było m.in. z Mercedesem i Aston Martinem, ale wydaje się, że w obu ekipach w najbliższym czasie nie będzie wolnych miejsc. - Plotki, które umieszczają mnie w innych zespołach, oznaczają po prostu, że dobrze wykonuję swoją pracę. Podchodzę do tego dość obojętnie, bo wiem, czego chcę. Nie wiem jednak, czego oczekuje ode mnie Ferrari - dodał Leclerc.
Lider Ferrari podkreślił, że słabsze wyniki zespołu w sezonie 2023 stanowią dla niego dodatkowe wyzwanie. - Szukam motywacji w każdej sytuacji, w której się znajduję, aby jak najlepiej wykorzystać to, co mamy. W tej chwili nasz samochód jest jaki jest i niestety cuda nie istnieją. Jednak w takich chwilach musisz znaleźć siłę, aby nadal robić swoje - podkreślił.
- Na początku sezonu praktycznie musieliśmy zresetować swoje oczekiwania, ponieważ bolid nie był na odpowiednim poziomie. Teraz jednak mamy jasność, co do aspektów, w których musimy się poprawić - zakończył Leclerc.
Czytaj także:
- F1 zmieni przepisy. Cios wymierzony w Red Bulla
- Właśnie stracił pracę w F1. "Przynajmniej teraz schudnę"