Bernie Ecclestone pojawił się w czwartek w sądzie w Londynie, gdzie prowadzona jest sprawa dotycząca jego funduszu powierniczego w Singapurze. Były szef Formuły 1 zgromadził tam ponad 400 mln funtów. 92-latek w ostatnich miesiącach konsekwentnie zaprzeczał zarzutom dotyczącym defraudacji i przekonywał, że pieniądze przeznaczone były dla jego dzieci.
Ecclestone zaskoczył zgromadzonych w sądzie, gdy nagle zmienił zdanie o 180 stopni. - Przyznaję się do winy - powiedział przed sędzią.
Do oszustwa byłego szefa i właściciela F1 miało dojść w 2015 roku, kiedy to ukrył on przed skarbówką majątek zgromadzony na rachunku bankowym w Singapurze. Z ustaleń brytyjskiego Sky wynika, że Ecclestone miał osiągnąć ugodę z prokuraturą ws. zapłaty 600 mln funtów za 18 lat różnego rodzaju oszustw podatkowych.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
Majątek Ecclestone'a szacowany jest na co najmniej 2,5 mld funtów.
- Pan Ecclestone nie był do końca świadomy, co do struktury właścicielskiej omawianych kont. W związku z tym nie wiedział, czy podlegają one podatkom, odsetkom i różnego rodzaju karom w związku z wpływami na te rachunki - powiedział prokurator Richard Wright w Sky News.
- Pan Ecclestone przyznaje, że udzielone odpowiedzi na zadawane mu początkowo pytania nie były właściwe. Wiązały się bowiem z ryzykiem, że prokuratura będzie w dalszym ciągu badać jego kolejne sprawy. Teraz przyznaje, że w związku z tymi sprawami państwu należy się pewna część podatku - dodał prokurator.
Z kolei Simon York ze Służby Dochodzeniowej ws. Nadużyć Finansowych powiedział, że sprawa byłego szefa F1 jest najlepszym dowodem na to, że nikt nie stoi ponad prawem. - My stoimy po stronie uczciwych podatników i podejmiemy zdecydowane działania wszędzie tam, gdzie podejrzewamy oszustwa podatkowe. Nasz przekaz jest jasny, nikt nie ukryje się przed nami - powiedział dyrektor brytyjskiego urzędu.
Ecclestone w przeszłości był właścicielem zespołu Brabham (1972-1987), po czym wyrósł na najważniejszą postać w padoku F1 i właściciela królowej motorsportu. Rządził nią przez cztery dekady, aż do momentu przejęcia jej przez Liberty Media. Amerykanie zaoferowali później Brytyjczykowi posadę "emerytowanego prezydenta F1" oraz funkcję doradcy. 92-latek z nie skorzystał z tej propozycji.
Czytaj także:
- Perez musi liczyć na siebie. Red Bull mu nie pomoże
- Imponujący zysk Mercedesa. Firma zarobiła miliony na F1