Nikita Mazepin ścigał się w Formule 1 w barwach Haasa w sezonie 2021, a jego karierę w królowej motorsportu przerwało wszczęcie przez Rosję wojny w Ukrainie. Amerykański zespół uznał, że nie chce być kojarzony z rosyjskim kapitałem. Głównym sponsorem kariery 24-latka jest jego ojciec Dmitrij, który wzbogacił się za zgodą Władimira Putina i wspiera krwawy reżim w Moskwie.
Mazepinowie ze względu na bliskie kontakty z Putinem zostali objęci sankcjami Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i USA. Kierowca z Moskwy od kilkunastu miesięcy kwestionuje taki stan rzeczy i nie zgadza się z karaniem za to, co robi jego ojciec.
24-latek podtrzymuje też, że ścigałby się w F1 nawet bez wsparcia rodziny, co jest oczywistą nieprawdą. Haas zainkasował bowiem ok. 25-30 mln dolarów od rosyjskiego oligarchy w 2021 roku, co uratowało ekipę przed bankructwem. Gdyby nie te środki, Rosjanin nigdy nie zawitałby do królowej motorsportu.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
Mazepin walczy w TSUE o zniesienie sankcji, ale obecnie nie może wjechać na teren Unii Europejskiej, co uniemożliwia mu prowadzenie rozmów kontraktowych. Rosjanin powtarza w propagandowych media, że blokuje mu to karierę w F1, co jest kolejną nieprawdą - żadna z obecnych ekip nie wyraża zainteresowania kierowcą z Moskwy.
Dość niespodziewanie Rosjanin zyskał jednak wsparcie... na Węgrzech. "Mazepin jest byłym kierowcą F1. Wpisanie Nikity na listę sankcyjną UE jest niestety powrotem do tradycji komunistycznych. Wcześniej to właśnie komuniści pociągali dzieci do odpowiedzialności za czyny swoich rodziców" - napisał w mediach społecznościowych Peter Szijjarto, minister spraw zagranicznych Węgier.
"To nie przypadek, że TSUE już dwukrotnie zawieszał funkcjonowanie sankcji i stwierdzał, że Mazepin może pracować, czyli brać udział w zawodach w krajach UE" - dodał węgierski polityk, nawiązując do orzeczeń unijnego sądu, który do momentu wydania wyroku wydał decyzję o zawieszeniu sankcji względem 24-latka.
Słowa Petera Szijjarto nie powinny być zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że Węgry od początku wojny w Ukrainie są cichym sojusznikiem Rosji. Rząd Viktora Orbana nie potępił rosyjskiej agresji i wielokrotnie blokował unijne wsparcie dla Kijowa.
Czytaj także:
- Natychmiastowy wyrok. Były szef F1 skazany
- To koniec? Perez "potrzebuje zmiany zespołu"