W czwartek doszło do nagłego zwrotu ws. Berniego Ecclestone'a. Były szef Formuły 1 przez kilka ostatnich miesięcy zaprzeczał, jakoby ukrył przed brytyjską skarbówką ponad 400 mln funtów na kontach funduszu powierniczego w Singapurze. 92-latek nagle jednak zmienił zdanie i podczas ostatniej rozprawy przyznał się do defraudacji ogromnej sumy.
Gdyby Ecclestone nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, w listopadzie rozpocząłby się jego proces karny, w którym groziłyby mu znacznie poważniejsze konsekwencje. Były szef F1 osiągnął ugodę ze skarbówką i prokuraturą, w ramach której będzie musiał zapłacić 652,6 mln funtów różnego rodzaju zaległych podatków, odsetek i kar za 18 lat przestępstw fiskalnych.
Przyznanie się do winy sprawiło też, że sąd nie musi wszczynać postępowania karnego względem Brytyjczyka. Ecclestone został w czwartek skazany na 17 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
- Pan Ecclestone gorzko żałuje wydarzeń, które doprowadziły do tego procesu - powiedziała w komunikacie do mediów Clare Montgomery, prawniczka byłego szefa F1. Błędy popełnione w poprzednich sprawozdaniach finansowych i podatkowych nazwała "impulsywnymi" i "niezamierzonymi".
Prawniczka Ecclestone podkreśliła, że 92-latek znajduje się w "kiepskiej kondycji zdrowotnej", a cała sytuacja związana z procesem dodatkowo wywołała "ogromny stres dla niego samego i bliskich, którzy go kochają".
Majątek byłego szefa F1 szacowany jest na ok. 2,5 mln funtów. Konieczność zapłacenia brytyjskiemu fiskusowi ponad 650 mln funtów sprawia, że zostanie on dość znacząco uszczuplony. Nie zmienia to jednak faktu, że Ecclestone pozostawi swojej żonie Fabianie oraz dzieciom pokaźny majątek.
Czytaj także:
- Perez musi liczyć na siebie. Red Bull mu nie pomoże
- Imponujący zysk Mercedesa. Firma zarobiła miliony na F1