Wypadek Kevina Magnussena miał miejsce na 33. okrążeniu GP Meksyku. W bolidzie Haasa doszło do uszkodzenia tylnego zawieszenia, przez co Duńczyk nagle w zakręcie stracił panowanie nad maszyną i z ogromną prędkością uderzył w bariery ochronne. Wszystko działo się bardzo szybko i kierowca amerykańskiej ekipy nie miał czasu na reakcję.
Magnussen był wyraźnie oszołomiony w pierwszych chwilach po wypadku. 31-latka należy jednak pochwalić za zachowanie zimnej krwi, bo był w stanie szybko opuścić kokpit wraku Haasa. Okazało się to dość ważne, bo zniszczony bolid stanął w płomieniach, a porządkowi nie spieszyli się z użyciem gaśnic.
Duńczyk po wypadku trafił do centrum medycznego, gdzie przeszedł kompleksowe badania. Trwały one dłużej niż zwykle, co wywołało pewien niepokój wśród fanów Haasa. Zwłaszcza że kolejny wyścig Formuły 1 zaplanowano już na następny weekend (3-5 listopada).
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
- Do wypadku doszło po tym, jak zepsuło się lewe tylne zawieszenie. Wydarzyło się to w złym miejscu i uderzyłem w ścianę. Dość mocno oberwały moje dłonie, które teraz trochę bolą, ale wszystko jest w porządku. Nadal musimy przeanalizować przyczynę wypadku i zrozumieć, co dokładnie się wydarzyło, że zawieszenie się zepsuło - przekazał Magnussen w komunikacie prasowym Haasa.
- Przed wypadkiem wszystko szło dobrze. Utknąłem wprawdzie w korku za innymi bolidami i zniszczyłem przez to opony, ale nie wiem, czy wydarzyło się coś, co mogło mieć wpływ na pracę zawieszenia w wyścigu - dodał kierowca z Danii.
Wstępna diagnoza Haasa jest taka, że zawieszenie uległo awarii wskutek przegrzania. Tor w Meksyku położony jest wysoko nad poziomem morza, a przerzedzone powietrze stanowi wyzwanie pod kątem chłodzenia bolidów. Niemniej, zespół musi dokładnie przebadać wrak samochodu Magnussena, by ocenić, czy usterka nie jest pochodną chociażby najazdu na krawężniki.
Czytaj także:
- Nie żyje policjant. Nowe informacje po strzelaninie w Meksyku
- Poważna kraksa w GP Meksyku. Wyścig przerwany!