Został wygwizdany przez Meksykanów. Leclerc tłumaczy się z wypadku z Perezem

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Charles Leclerc po GP Meksyku otrzymał sporą porcję gwizdów. Część lokalnych kibiców na Autodromo Hermanos Rodriguez buczała też pod adresem kierowcy Ferrari. Monakijczyk podpadł im kolizją z Sergio Perezem na pierwszym okrążeniu.

Chociaż Charles Leclerc startował do GP Meksyku z pole position, to finiszował w niedzielnym wyścigu Formuły 1 jako trzeci. Rywalizacja na Autodromo Hermanos Rodriguez od początku nie układała się po myśli Monakijczyka. 26-latek zaspał na starcie, czym wpakował się w kłopoty, bo na pierwszych metrach dogonili go Max Verstappen i Sergio Perez.

Perez próbował wyprzedzić Leclerca po zewnętrznej na dojeździe do pierwszego zakrętu. Verstappen znajdował się z kolei po wewnętrznej. Dla całej trójki zabrakło miejsca na torze i finalnie doszło do zderzenia Monakijczyka z Meksykaninem.

Lokalna społeczność nie zapomniała tego Leclercowi. Już po ukończeniu wyścigu kierowca Ferrari zebrał sporą porcję gwizdów. Część trybun nawet buczała pod jego adresem. - Słyszę dużo buczenia... Ludzie, nie miałem gdzie uciec. Znalazłem się pomiędzy dwoma Red Bullami. Dotknąłem Sergio, ale nie miałem pola manewru. Takie jest życie - powiedział Leclerc w rozmowie udzielonej jeszcze na torze.

ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"

- Po tym kontakcie miałem uszkodzony bolid. Dla Sergio był to koniec wyścigu. My natomiast próbowaliśmy wycisnąć maksimum z tego Grand Prix w tej sytuacji. Takie jest życie - dodał lider Ferrari przed kamerami Sky Sports.

Leclerc próbował wyjaśnić buczącym kibicom, że jego manewr nie był celowy. - Jest mi przykro, że wyeliminowałem Sergio z wyścigu, ale nie zrobiłem tego celowo. Nie miałem możliwości wykonania żadnego innego manewru - podkreślił.

Kierowca Ferrari przez długą część wyścigu utrzymywał drugie miejsce, ale restart GP Meksyku po wypadku Kevina Magnussena był dla niego dość pechowy. Monakijczyk otrzymał twarde ogumienie, podczas gdy znajdujący się za nim Lewis Hamilton - pośrednie. Brytyjczyk wykorzystał potencjał szybszej opony i dość gładko poradził sobie z rywalem.

- Mieliśmy trochę problemów po restarcie. Lewis był naprawdę szybki na pośrednich oponach, a do tego odpowiednio dbał o ich stan. Mercedes był po prostu lepszy i takie jest życie - podsumował Leclerc.

Czytaj także:
- Nie żyje policjant. Nowe informacje po strzelaninie w Meksyku
- Poważna kraksa w GP Meksyku. Wyścig przerwany!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty