Gdzie jak gdzie, ale w Meksyku wydawało się, że koncentracja Red Bull Racing powinna być po stronie Sergio Pereza. To bardzo ważne Grand Prix, a emocjonalnie, właśnie z perspektywy mistrzowskiej ekipy, pewna kulminacja. Wątek meksykański bowiem przewijał się już wokół "czerwonych byków" od dłuższego czasu - a to pojawiały się mało fortunne wypowiedzi Helmuta Marko, a to wystąpiła mocno negatywna reakcja meksykańskich kibiców po wygranej Maxa Verstappena w Teksasie.
GP Meksyku szczególne dla Red Bulla
Sam team podkreślał przed weekendem w Meksyku, że te emocje są bardzo wysokie, a Verstappen w konsekwencji miał przydzieloną dodatkową ochronę. Jestem przekonany, że przykładano do tego aspektu bardzo dużą wagę.
Odniosłem nawet wrażenie, że swoisty apel Pereza o doping dla całego teamu, a nie jego osobiście, był pomysłem właśnie Red Bulla. To tak bardzo w ich stylu. Jednak najważniejszym zarzutem jaki meksykańscy kibice mogli kierować w kierunku Red Bulla były wyniki ich idola, a raczej ich brak. Oczywiście ktoś powie, że wyniki to przede wszystkim kierowca. Zgoda, ale wiemy jak kształtowały się one od pierwszego wyścigu aktualnego sezonu.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
Perez popełnił sporo błędów, nie prezentuje tak żelaznej równości jazdy jak Verstappen, ale osobiście jestem przekonany, że za tak konsekwentną obniżką formy stoi dużo więcej niż tylko spalenie się nerwowe Pereza i jego przerost ambicji, tak wyraźnie i często akcentowanej na początku sezonu. Taki właśnie przekaz chciałby nam zaproponować Helmut Marko.
Perez ze szczególnym wsparciem? Niekoniecznie
Szczególnie teraz, kiedy główne cele (tytuł w klasyfikacji indywidualnej oraz zespołowej) zostały osiągnięte, Red Bull wraz z Verstappenem powinni zrobić wszystko żeby zmaksymalizować szanse Pereza na obronę drugiego miejsca. Powinni również, co jest równie ważne, powalczyć o bardzo dobry wynik 33-latka właśnie w Meksyku.
Wyobraźmy sobie tylko - takie zwycięstwo oznaczałoby całkowitą euforię fanów, byłoby ogromnym "boostem" motywacyjnym dla Sergio i z pewnością miałoby niezmiernie pozytywny wydźwięk dla samego teamu - tak wizerunkowo, jak i marketingowo. Pamiętajmy też, że Red Bull jeszcze nigdy w historii zespołu nie zakończył mistrzostw na dwóch czołowych pozycjach.
Takie miałem przemyślenia co do tego, co powinien zrobić Red Bull, jakie powinien mieć priorytety, a realia? No cóż, miejsce startowe za samochodem Alpha Tauri było co prawda bardzo nobilitujące dla Daniela Ricciardo, ale wręcz poniżające dla Sergio Pereza. Warto przy tym pamiętać, że Max Verstappen nie zdobył pole position pomimo wyraźnej dominacji w treningach.
Cały czerwony pierwszy rząd składający się z Ferrari był oczywiście sensacją, ale Verstappen przyznał, że skomponowanie idealnego okrążenia właśnie w Meksyku, ze względu na mocno ograniczoną przyczepność, jest wyjątkowym wyzwaniem. Nikt nie jest więc nieomylny, co udowodnił też Perez zaraz po starcie.
Meksykanin próbował zaatakować rywali na podobnej zasadzie jak Verstappen w 2021 roku. Nie wyszło. Jego wina. Szkoda - zarówno ważnych punktów, jak i fanów i miejscowego kierowcy. W samym wyścigu duet Verstappen-Red Bull był oczywiście nie do powstrzymania. Bardzo poprawiony start oznaczał prowadzenie od początku wyścigu.
Jak to bywa w przypadku Ferrari, strategia pozostawiająca sporo do życzenia tylko przypieczętowała sukces Verstappena i zapewniła zdecydowanie większy niż się spodziewano dorobek punktowy Hamiltona. Przerwany wyścig nie zachwiał tej dominacji, pomimo zniwelowania przecież błędnej taktyki Ferrari.
Co dalej w Red Bullu? Moim zdaniem w nadchodzącym sezonie zobaczymy duet Verstappen - Ricciardo. Mam wrażenie, że decyzja w tym temacie zapadła już dość dawno.
Czytaj także:
- "Nie chcę wierzyć". Sensacyjne plotki na temat Alonso w F1
- Perez "myślał tylko o zwycięstwie". To zakończyło jego udział w wyścigu