Serial "Drive to survive" na Netfliksie sprawił, że Formuła 1 zaczęła podbijać Stany Zjednoczone. Przełożyło się to na dodatkowe wyścigi w Miami i Las Vegas. Zwłaszcza zawody w "mieście grzechu" mają zagwarantować kibicom niespotykane dotąd show. Tor uliczny zbudowano wokół The Strip - głównej ulicy pełnej kasyn, hoteli i neonów.
F1 przekonuje, że zainteresowanie biletami na GP Las Vegas jest tak duże, że impreza będzie komercyjnym sukcesem. Pierwsza pula biletów wyprzedała się w 21 minut i to w sytuacji, gdy najtańsze wejściówki na miejsca stojące wyceniono na 500 dolarów, a oglądanie kierowców z trybun to wydatek rzędu 2000-2500 dolarów.
5 mln dolarów za bilet na F1
Okazuje się, że część biletów nabyły luksusowe hotele i kasyna. Następnie przygotowały one specjalne pakiety, w skład których wchodzą m.in. bilety na GP Las Vegas, noclegi, a nawet koncerty. Chociażby hotel Wynn zaoferował swoim klientom pakiet w cenie 1 mln dolarów.
ZOBACZ WIDEO: Czy Janusz Kołodziej marnuje się w Fogo Unii Leszno?
Nabywca oferty hotelu Wynn otrzyma luksusowy apartament o powierzchni 540 m2 na cztery dni, będzie miał też zagwarantowany transport z lotniska i z powrotem - na pokładzie Rolls-Royce'a. Pakiet za 1 mln dolarów uprawnia też m.in. do wizyt w spa i polu golfowym. Na powitanie w hotelu otrzymamy szampana i kawior, a kolację zjemy w słynnej restauracji Delilah. Będziemy na nią mogli zabrać dodatkowo pięciu znajomych.
Jeszcze dalej poszedł hotel z kasynem Imperial Palace. Zaoferował kibicom F1 pakiety biletów za 5 mln dolarów. W tej cenie 12-osobowa grupa może zatrzymać się w luksusowym apartamencie o powierzchni 1000 m2. Gwarantuje on widok na The Strip, czyli główną arenę zmagań kierowców F1.
Jeśli wydamy 5 mln dolarów na pakiet w Imperial Palace, zjemy też kolację w słynnej Nobu Sky Villa przygotowaną przez szefa kuchni. Hotel gwarantuje też wybranym występ Adele. Podobnie jak w konkurencyjnej ofercie za 1 mln dolarów, z lotniska zabierze nas Rolls-Royce. Będziemy też mieć zagwarantowane wsparcie prywatnego asystenta przez cały weekend wyścigowy.
GP Las Vegas poddane weryfikacji
Jest tylko jeden problem - luksusowe hotele nie ujawniają, jak wiele takich pakietów sprzedały przed GP Las Vegas. W padoku F1 pojawiają się głosy, że oferowanie wejściówek za miliony dolarów było elementem strategii i sposobem na promocję wyścigu w "mieście grzechu". Zawody mają być bowiem przeciwwagą dla GP Monako, które w Europie od lat przyciąga miliarderów i słynie z przepychu.
Formuła 1 w pogoni za show zapomniała o ważnych aspektach. Sesje na torze odbywać się będą w godzinach wieczornych - w myśl zasady "wilk syty i owca cała". Amerykanie zobaczą bolidy w prime-time, ale w Las Vegas będzie wtedy dość zimno. Termometry pokażą tylko 9-10 st. C, co może być wyzwaniem dla opon Pirelli. Z kolei Europejczycy obejrzą kwalifikacje i wyścig o poranku, więc nie będą musieli zarywać nocy.
Amerykanie z Liberty Media, do których należy F1, zrobią wszystko, aby impreza odniosła sukces. Po raz pierwszy w historii właściciel Formuły 1 bezpośrednio pełni rolę promotora wyścigu. Spółka wydała ponad 200 mln dolarów na nieruchomość, na której powstała aleja serwisowa oraz budynki wykorzystywane przez sędziów i dyrekcję wyścigu. Organizacja GP Las Vegas pochłonęła już 435 mln dolarów, a zdaniem niektórych dziennikarzy finalne koszty zamkną się w kwocie dwa razy wyższej.
Jeśli kibice nie kupią show oferowanego przez Las Vegas, Formuła 1 będzie miała nie lada problem. Tak jak w latach 1981-1982, kiedy to kierowcy rywalizowali na torze zbudowanym na parkingu wokół hotelu Caesars Palace. Impreza po latach uznawana jest za jedną z najgorszych w historii dyscypliny.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Gigant z USA coraz bliżej F1. Jest oficjalne stanowisko!
- Skandal przed GP Las Vegas. Oferowały swoje usługi seksualne