Chodzi tylko o pieniądze? Verstappen krytykuje GP Las Vegas

- To w 99 proc. show, a tylko w 1 proc. impreza sportowa - mówi Max Verstappen o GP Las Vegas. Kierowca Red Bulla krytykuje F1 za organizację wyścigu w "mieście grzechu" i wątpi, by dostarczał on wyjątkowych emocji.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
bolid F1 na ulicach Las Vegas Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: bolid F1 na ulicach Las Vegas
Rosną emocje przed GP Las Vegas, tymczasem Max Verstappen skrytykował układ toru ulicznego w "mieście grzechu". Holender przyznał też, że kompletnie nie interesuje go zamieszanie wokół nadchodzącego wyścigu Formuły 1. - To w 99 proc. show, a tylko w 1 proc. impreza sportowa - powiedział aktualny mistrz świata, cytowany przez AFP.

F1 powraca do Las Vegas po 41 latach przerwy. Poprzednie edycje wyścigu miały miejsce na jednym z hotelowych parkingów i nie dostarczyły wielu emocji. Teraz ma być inaczej, bo królowa motorsportu ułożyła tor uliczny w głównej części miasta. Bolidy pojawią się m.in. na kultowym The Strip, które słynie z hoteli, kasyn i neonów.

- Nie mam zbyt wielu emocji związanych z tym GP. Nie podoba mi się. Chcę skupić się na własnym występie. Nie sprawiają mi frajdy wszystkie rzeczy, jakie pojawiają się wokół tego wyścigu. Jest tu parę elementów, które są częścią GP Las Vegas, ale nie budzą mojego zainteresowania - dodał kierowca Red Bull Racing.

ZOBACZ WIDEO: Czy Janusz Kołodziej marnuje się w Fogo Unii Leszno?

26-latek skrytykował też układ toru ulicznego w Las Vegas. - Jest niezbyt interesujący. Szczerze mówiąc, nie ma wielu zakrętów - stwierdził Holender.

Kierowca Red Bulla zapowiedział też, że nie pojawi się na środowej imprezie, która ma zbudować napięcie przed GP Las Vegas i zwiększyć zainteresowanie wyścigiem. - Nie mogę się doczekać momentu, w którym wyjadę na tor i dam z siebie wszystko. Za imprezą mi nie tęskno - dodał.

Organizacja GP Las Vegas ma napędzić popularność F1 w Stanach Zjednoczonych i w perspektywie długoterminowej powinna pozwolić zwiększyć zyski królowej motorsportu. - Właściciel F1 zarabia mnóstwo pieniędzy, niezależnie czy mi się to podoba czy nie. To nie ode mnie zależy, ale też nie mam zamiaru udawać, gdy widzę coś złego. Po prostu wyrażam swoją opinię, negatywną i pozytywną. Taki jestem. Niektórzy ludzie wolą show, ja nie. Dorastałem patrząc na osiągi i tak to widzę. Podoba mi się wizyta w Las Vegas, ale nie po to, by się ścigać - podsumował.

Czytaj także:
5 mln dolarów za bilet. Czy GP Las Vegas odniesie sukces?
Zainspirowany kasynami i neonami. Red Bull pokazał nowy bolid

Czy GP Las Vegas okaże się sukcesem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×