Robert Kubica do niedawna nie siedział za kierownicą Hypercara, czyli samochodu najwyższej kategorii w wyścigach długodystansowych WEC. To zmieniło się w ostatnich dniach listopada, gdy 38-latek otrzymał do dyspozycji czerwone Ferrari zespołu AF Corse. Testy pełniły bardzo ważną rolę. Chodziło o sprawdzenie, jak Kubica ze swoimi ograniczeniami fizycznymi czuje się w kokpicie nowej dla siebie wyścigówki.
Krakowianin po wypadku rajdowym z lutego 2011 roku ma poważnie uszkodzoną prawą rękę. Jej ruchomość jest ograniczona, co wymusiło na kierowcy zmianę pewnych nawyków i sposobu prowadzenia samochodu. W przeszłości, w wyścigach Formuły 1 i DTM, Kubica dostawał do dyspozycji spersonalizowaną kierownicę. Kluczowe przyciski znajdowały się po lewej stronie, bo to lewa ręka jest obecnie wiodącą w przypadku Polaka.
- Nie mogę za dużo komentować, jeśli chodzi o jazdę tym Ferrari. Chodziło o to, aby sprawdzić, czy z moimi ograniczeniami trzeba coś zmienić w kokpicie. Okazuje się, że prawie nic, więc tej pracy dużo nie będzie - mówi Kubica.
ZOBACZ WIDEO: Cechuje ich czystość i precyzja latania. "Rysujemy na niebie"
Należy przy tym pochwalić Włochów z AF Corse, którzy współpracę z Kubicą rozpoczęli od kluczowej sprawy, czyli układu kierownicy i kokpitu. W przeszłości zdarzało się, że nie było to priorytetem dla ekip zatrudniających Polaka. Chociażby w Williamsie w roku 2019 musiał on czekać wiele miesięcy na zmodyfikowaną kierownicę. Było to oczywiście podyktowane problemami finansowymi stajni z Grove.
Warto też podkreślić, że w wyścigach długodystansowych przy okazji pit-stopów i zmiany kierowców, dochodzi do sytuacji, w których wchodzą oni do kokpitu ze swoją własną kierownicą. Obsługa samochodu na stanowisku trwa bowiem na tyle długo, że nie ponosi się wówczas dużych strat czasowych.
Kubica ma za sobą trzy sezony spędzone w wyścigach długodystansowych, ale dotąd jeździł tylko samochodem klasy LMP2. Mówimy o zupełnie innych konstrukcjach, które nie mają m.in. silników hybrydowych i są mniej skomplikowane w obsłudze. - Każda kategoria się różni tak naprawdę. Hypercary nie tylko wyglądają inaczej, ale różnie się też zachowują. Są to skomplikowane konstrukcje - dodaje polski kierowca.
Jako że pierwsze testy w Ferrari 499P Hypercar wypadły pomyślnie, Kubica może teraz myśleć o wakacjach i krótkim odpoczynku. Sam przyznał, że trudy sezonu 2023 sprawiły, że potrzebuje "naładowania baterii". Zwłaszcza że jego forma fizyczna pozostawia nieco do życzenia - oznacza to, że wkrótce krakowianin będzie pokonywał setki kilometrów na ukochanym rowerze.
Wszystko po to, by w marcu być gotowym na rywalizację w WEC 2024. - Będziemy mieć 19 Hypercarów na polach startowych. W całych mistrzostwach jest łącznie 37 aut, bo oprócz Hypercarów w WEC ścigać się będzie też niższa klasa LMGT3. Zgłoszeń do cyklu mogło być dużo więcej, bo zainteresowanie Hypercarami jest ogromne. WEC wchodzi w złotą erę i trzeba to podkreślić. Będziemy mieć bodaj 13 różnych producentów samochodów w stawce - takimi słowami Kubica opisuje serię wyścigową, którą Polacy poznają za jego sprawą.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Fortuna! Tyle Verstappen zgarnął w F1 w 2023 roku
- Stawka F1 już kompletna. Ostatnie miejsce na rok 2024 zajęte