[b]
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Mamy koniec listopada, a twoje puzzle już ułożone. Pamiętasz, kiedy ostatnio tak wcześnie wiedziałeś, co będziesz robił w kolejnym sezonie?[/b]
Robert Kubica, kierowca AF Corse Ferrari: Raz powiedziałem, że układam puzzle, i widzę, że to powiedzenie zrobiło się modne. Ostatnie lata nie były takie proste, cieszę się, że udało się wszystko dograć. Był taki moment, kiedy myślałem, że już we wrześniu będę wiedział, co będę robił w 2024 roku. Trochę się to przesunęło. Nigdy nie wychodziłem przed szereg i po cichu robiłem swoje.
Praca nad nową umową z Orlenem trwała dość długo, co jest dość naturalne, bo nie są to łatwe kontrakty. Szczególnie w sytuacji gdy łączy się kilka programów wyścigowych i trzeba popracować nad wieloma aspektami. Dochodzi do tego też to, że będę startował nie tylko w długodystansowych mistrzostwach świata WEC, ale też mistrzostwach Europy ELMS. Będę miał co robić.
Umowa z Orlenem jest podpisana na trzy lata. Daje ci to większy spokój i komfort?
Z wiekiem posiadanie partnera, takim jakim jest dla mnie od pięciu lat Orlen, daje pewną świadomość. Gwarantuje mi to stabilność w tym, co mogę robić.
Współpraca z Orlenem i prezesem Obajtkiem, który zawsze pozytywnie podchodził do naszego partnerstwa, jest dla mnie bardzo ważna. Jest też wiele postaci z firmy, które nie pojawiają się przed kamerami i nie odgrywają pierwszoplanowych ról. Spędzam z nimi sporo czasu, wiele się dzieje poza kulisami. Oby w kolejnych latach było tak samo.
ZOBACZ WIDEO: Nowy system rozgrywek. Czy w PGE Ekstralidze pojawią się etatowi rezerwowi?
Czy twoja współpraca z prezesem Obajtkiem wykracza poza taką zwykłą relację sponsor-kierowca?
Nigdy nie byłem w świecie prezesa Obajtka, ale jak się jest szefem tak dużej firmy, na pewno ma się więcej obowiązków niż ja. Często w takich współpracach jest mało aspektu ludzkiego i wychodzenia poza pracę. Ja może nie spędzałem z prezesem Orlenu wiele czasu, ale zawsze była między nami pozytywna atmosfera i dobry feeling.
Dzięki prezesowi Obajtkowi taka firma jak Orlen pojawiła się w F1. Myślę, że wszyscy mieli nadzieję, że ta współpraca z Williamsem przyniesie lepsze wyniki sportowe. Tak nie było, ale to był historyczny moment. Polski koncern z polskim kierowcą zawitał do F1. Tego wcześniej nie było. Pokazaliśmy, że można i otworzyliśmy nowe horyzonty w zakresie sponsoringu, przyszłości polskich kierowców. Zaczęliśmy reprezentować Polskę w tak elitarnym sporcie.
Zdaję sobie sprawę, że ktoś może powiedzieć: po co to wszystko było? Ale nawet ten jeden jedyny punkt zdobyty w Williamsie w 2019 roku był jak mistrzostwo świata. Zdobyliśmy podium w DTM, wygrywaliśmy wyścigi w długodystansowych mistrzostwach Europy jako Orlen Team, teraz doszło do tego mistrzostwo świata. Oby ze sportowego punktu widzenia ta współpraca nadal układała się tak dobrze.
Na początku listopada w Bahrajnie byłeś pytany o testy z Hertz Team JOTA, które nie doszły do skutku. Już wtedy wiedziałeś, że wylądujesz w AF Corse Ferrari?
Jeśli nie miałem pewności, że będę startował w zespole JOTA, naturalnym krokiem było to, aby nie testować ich samochodu. W moich rozmowach transferowych było bardzo dynamicznie. W życiu wiele razy już się spotkałem z sytuacjami, gdzie wszystko było dopięte, uściśnięte dłonie, a nawet podpisane kontrakty, a później nie dochodziło to do skutku.
W Bahrajnie była też możliwość, abym testował auto innego producenta, o czym informacja w ogóle nie wyciekła do mediów. Wybrałem AF Corse Ferrari i mam nadzieję, że podjąłem dobrą decyzję. To dopiero zweryfikuje kolejny sezon. Łatwo jest oceniać przed, ale w motorsporcie nigdy nie ma się pewności.
W pierwszych słowach po transferze cieszyłeś się z tego, że będziesz jeździł we włoskim zespole. To był czynnik, który zadecydował np. nad brytyjską JOTĄ?
Jeśli mam być szczery, to najlepiej wspominam współpracę właśnie z brytyjskimi zespołami, więc to nie był decydujący czynnik. To nie oznacza, że źle współpracuje mi się z Włochami. Chodziło bardziej o to, że tam zaczynałem swoje starty na arenie międzynarodowej. Włochy sporo mi dały jako kierowcy w młodym wieku. Nie ukrywam, że nie jest mi też obojętna marka Ferrari. Okazja prowadzenia czerwonego Hypercara jest czymś szczególnym, choć to aspekt pozasportowy.
Włosi też traktują cię jak swojego kierowcę.
Dawniej tak. Często, zwłaszcza w czasach F1, kiedy była mniej znana w Polsce i była tutaj mniejsza wiedza o tym sporcie, to być może we Włoszech byłem bardziej doceniany niż w ojczyźnie. Włosi wiedzieli, jak ciężko jest dostać się do F1 i zdobywać w niej miejsca w czołówce. Polacy niekoniecznie.
W Polsce też oczywiście mogłem liczyć na wspaniały doping. Zwłaszcza ze strony tych kibiców, którzy pozostali ze mną w trudnych chwilach po wypadku. Zawsze łatwo jest pozostać przy kimś, gdy wygrywa. Trudniej, gdy ktoś przeżywa kiepski moment. Dlatego tym bardziej doceniam to, co się wydarzyło po 2011 roku.
Jazda w Ferrari to jest dopisanie dalszej części rozdziału, który nie zrealizował się w 2012 roku? Miałeś przecież podpisany kontrakt na starty w Ferrari w F1...
Nie. To jest zupełnie nowy rozdział. Ten rozdział z 2011 i 2012 roku jest dla mnie zamknięty. Jedną z najtrudniejszych rzeczy, gdy patrzyłem w przeszłość, to pogodzenie się z tym, że nigdy nie zasiadłem za kierownicą czerwonego bolidu F1. Teraz trafię do czerwonego Hypercara. Też będzie to maszyna Ferrari, ale to zupełnie coś innego.
Jestem na innym etapie kariery i życia. Na pewno jest to dla mnie coś szczególnego, ale gdy zakładam kask, to nie myślę o tym.
Wiem, że Ferrari w F1 i WEC to dwa zupełnie odrębne zespoły. Jesteś jednak w stanie wyobrazić sobie, że dzwoni do ciebie szef Ferrari z F1 i prosi o pomoc przy bolidzie?
Tak jak powiedziałeś, to są odrębne podmioty. Wszystko jest możliwe, ale koncentruję się na wyścigach długodystansowych. Nie zamykam drzwi do F1, ale podchodzę do tego realistycznie. Chciałbym coś zrobić jeszcze z ekipą Formuły 1, pomóc aktywnie z kwestiami technicznymi i może w przyszłości będzie to możliwe. Nie będę jednak do tego dążył za wszelką siłę.
Chodzi o to, żebym miał radość z takiej ewentualnej współpracy z zespołem F1. Zawsze lubiłem aspekty techniczne, zawsze ciągnęło mnie do pracy z inżynierami. Nie chodziło mi tylko o kręcenie kierownicą, więc na pewno taka współpraca dałaby mi sporo satysfakcji, ale nie za wszelką cenę.
Nie znamy twoich partnerów w AF Corse Ferrari. Masz jakieś preferencje?
Gwarancji w wyścigach długodystansowych nigdy nie ma, bo ja nie wybieram partnerów zespołowych. Nigdy nie wiadomo, jaki się złapie feeling z danym kierowcą, a to jest bardzo ważne. Przez ostatnie trzy lata współpracowałem z Louis Deletrazem i to pokazało mi, jak kluczowe jest partnerstwo również poza torem.
Mam nadzieję, że będę miał partnerów, z którymi będzie mi się łatwo pracowało. To nie będzie łatwe. Zdaję sobie z tego sprawę, bo każdy ma swój charakter i styl pracy. Czy to będzie kierowca X czy Y, to każdy będzie też pracował m.in. na wynik Kubicy. Jesteśmy profesjonalistami i AF Corse Ferrari na pewno wybierze ludzi z odpowiednim podejściem.
W kontekście zespołu JOTA mówiło się o "mistrzowskim składzie" złożonym z Kubicy, Vettela i Buttona. Taka mieszanka cię odstraszyła? Bo odnoszę wrażenie, że byłoby to za dużo gwiazd w jednym miejscu.
Zbyt mocno koncentrujemy się na tym, o czym pisały media. Jeśli mam być szczery, to byłem blisko z JOTĄ. Sporo rozmawialiśmy, ale nigdy nie brałem pod uwagę składu z Vettelem i Buttonem. On nie wchodził w grę. Może ktoś połączył dwie, trzy rzeczy. Może ktoś z ekipy miał taki cel i chciał go zrealizować, ale to było mało realne. Z różnych względów.
Co przekonało cię do AF Corse Ferrari?
Wiele czynników. Koncentrujemy się w tych dywagacjach, że wybierałem między nimi a JOTĄ, bo o tym pisały media. Tak naprawdę jakiś czas temu było mi najbliżej kompletnie innego zespołu, którego nazwa nigdy nie pojawiła się w mediach. Zawsze lubiłem pracować cicho. Ten temat nie wyszedł, ale pojawiło się AF Corse.
Pierwsze rozmowy w sprawie startów samochodem Ferrari pojawiły się w lipcu. Potem plan wystawienia dodatkowego samochodu przez Włochów ucichł, a gdy wrócił, to szybko zostały podjęte decyzje, że stawiam na nich.
rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Kubica pęka z dumy. Komentuje, jaki pojazd dostał od Ferrari
- Red Bull zapłaci fortunę za rekordowy sezon. Kwota jest już oficjalnie znana