"Zakaz kłusownictwa". Specjalna klauzula w umowie Hamiltona

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Lewis Hamilton skorzystał z "klauzuli wyjścia" w umowie z Mercedesem, by już po sezonie 2024 przenieść się do Ferrari. Inny z zapisów kontraktu mocno ogranicza jednak ruchy Brytyjczyka. O co chodzi z "zakazem kłusownictwa"?

Jeszcze kilka miesięcy temu Mercedes chwalił się dwuletnim kontraktem Lewisa Hamiltona, ale okazało się, że miał on formułę 1+1. Specjalna "klauzula wyjścia" pozwalała Brytyjczykowi na odejście z ekipy już po sezonie 2024 i siedmiokrotny mistrz świata postanowił skorzystać z tej opcji. Już wkrótce jego nowym pracodawcą będzie Ferrari.

Zaraz po informacji o transferze pojawiły się sugestie, że 39-latek przyprowadzi ze sobą do Maranello kluczowych inżynierów Mercedesa. Tak postąpił chociażby w latach 90. Michael Schumacher, gdy zamieniał Benettona na czerwony bolid. Wtedy do Ferrari trafili m.in. Ross Brawn i Rory Byrne. W przypadku Lewisa Hamiltona tak się nie stanie.

Jak ujawnił Roberto Chinchero z "Motorsportu", kontrakt Hamiltona z Mercedesem posiadał tzw. "zakaz kłusownictwa". To specjalna klauzula, która zabrania Brytyjczykowi zabrać ze sobą inżynierów w razie zmiany zespołu. Oznacza to, że Pete Bonnington czy Andrew Shovlin będą musieli pozostać w Brackley.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola

"Takie klauzule o zakazie pozyskiwania pracowników są powszechne w umowach o pracę na stanowiskach kierowniczych wyższego szczebla i mają na celu ochronę firm przed masowym odpływem personelu, jeśli osoby na wysokim stanowisku zostaną zatrudnione przez konkurencję i będą próbowały 'podebrać' inne talenty" - napisał włoski dziennikarz.

W przeszłości Ferrari musiało się już zmierzyć z podobnym problemem. "Zakaz kłusownictwa" znajdował się w kontrakcie Sebastiana Vettela, gdy ten pod koniec 2014 roku odchodził z Red Bull Racing. Dlatego niemiecki kierowca nie mógł sprowadzić ze sobą do Maranello inżyniera Guillaume'a Rocquelina.

Hamilton najpewniej będzie mocno odczuwał brak Bonningtona, gdyż słynny już "Bono" towarzyszył mu podczas pobytu w Mercedesie i jako jego inżynier wyścigowy miał spory wpływ na wygrywane wyścigi oraz tytuły. Brytyjczyk znany jest z bardzo spokojnego podejścia do komunikatów radiowych legendy Formuły 1 i niejednokrotnie potrafił uspokoić kierowcę, a także przekonać do racji zespołu.

Czytaj także:
- Hamilton może napotkać problemy. Nie będzie liderem Ferrari?
- Kolejny bolid F1 zaprezentowany. Francuzi znów stawiają na róż

Źródło artykułu: WP SportoweFakty