Niestabilna sytuacja na Bliskim Wschodzie. Co z wyścigami F1?

PAP/EPA / YAHYA ARHAB / Na zdjęciu: protest przeciwko USA w Jemenie
PAP/EPA / YAHYA ARHAB / Na zdjęciu: protest przeciwko USA w Jemenie

W ostatnich tygodniach rebelianci z Ruchu Huti zaatakowali statki na Morzu Czerwonym. Tę samą trasę musi pokonać sprzęt F1 w podróży na wyścigi w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej. Czy Formuła 1 może czuć się bezpieczna na Bliskim Wschodzie?

W tym artykule dowiesz się o:

Obecnie stosunki między wieloma państwami na Bliskim Wschodzie są napięte, co jest konsekwencją wojny pomiędzy Izraelem a Hamasem. Kraje spierają się również co do przyszłości Palestyny. W ostatnich tygodniach rebelianci z Ruchu Huti atakowali statki płynące przez Morze Czerwone. W rejonie doszło też uderzeń Stanów Zjednoczonych w infrastrukturę wykorzystywaną przez bojowników z Ruchu Huti.

Ta sama grupa separatystów z Jemenu, wspierająca Hamas, zbombardowała instalacje rafinerii Aramco w pobliżu toru w Dżuddzie podczas weekendu z GP Arabii Saudyjskiej w Formule 1 w sezonie 2022. Nikt wtedy nie ucierpiał, ale kierowcy obawiali się o swoje życie i chcieli zakończenia rywalizacji. Ostatecznie zmuszono ich do dalszego udziału w zawodach.

Jako że inauguracja sezonu 2024 zaplanowana jest na Bliskim Wschodzie, pojawiły się obawy o bezpieczeństwo personelu F1 podczas pobytu w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej. - Jesteśmy w kontakcie z Formułą 1 i jej doradcami ds. bezpieczeństwa. Nie ma żadnych obaw co do tego, czy powinniśmy się ścigać w tych krajach. Musimy zaufać F1 w tej kwestii - powiedział portalowi racingnews365.com Mike Krack, szef Aston Martina.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Dowhan, Krawczyk, Baron i Jaźwiecki

Jak podkreślił szef ekipy z Silverstone, Formuła 1 podpisała stosowne kontrakty na organizację wyścigów w takich, a nie innych miejscach i obowiązkiem zespołów jest "ściganie się tam, gdzie nas zabiorą".

Zespoły F1 muszą borykać się z jeszcze jednym problemem. Inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 roku doprowadziła do gwałtownego wzrostu kosztów transportu na całym świecie. Ekipy muszą wydawać większe sumy m.in. na fracht morski. Wynika to z faktu, że spora część statków transportowych pływała pod rosyjską flagą i została objęta sankcjami.

Obecny konflikt na Bliskim Wschodzie doprowadził z kolei do tego, że statki towarowe zaczęły omijać Morze Czerwone, wybierając dłuższą i droższą trasę wokół Afryki. - Nie zostałem ostrzeżony o jakichś problemach pod tym względem i nie mam wiedzy, by pojawiły się jakieś wyzwania logistyczne. Sprzęt do Bahrajnu został wysłany już na początku grudnia. Fracht morski zwykle wyrusza kilka miesięcy wcześniej i nie mam informacji o jakichkowiek problemach - podsumował Krack.

Czytaj także:
Afera w F1 nabiera rozpędu. Prawnik zapadł się pod ziemię
Zaoferował ponad 3 mln zł, by nie pisać o aferze. Ugoda odrzucona

Komentarze (0)