Mohammed ben Sulayem znajduje się pod ostrzałem. W poniedziałek BBC ujawniło, że prezydent FIA miał próbować wpływać na pracę sędziów Formuły 1 podczas ubiegłorocznego GP Arabii Saudyjskiej. Z tego powodu przeciwko Emiratczykowi wszczęto wewnętrzne śledztwo. Jego wyniki mamy poznać w ciągu kilku tygodni.
Minęło ledwie kilkanaście godzin i okazało się, że prezydent FIA mógł wykorzystać swoją pozycję w jeszcze jednej sytuacji. Sygnalista, ten sam który doniósł o próbie wpływania na sędziów, poinformował o działaniach Emiratczyka względem homologowania toru ulicznego F1 w Las Vegas.
62-latek miał powiedzieć działaczom, by znaleźli jakikolwiek pretekst, aby obiekt uliczny w Las Vegas nie przebrnął przez procedurę bezpieczeństwa i nie otrzymał zgody na goszczenie kierowców F1. Zgłoszenie od sygnalisty trafiło już do komisji etyki, która będzie wyjaśniać sprawę, podobnie jak rzekome ingerencje ben Sulayema w pracę sędziów.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
- Z punktu widzenia sportu i bezpieczeństwa, homologowanie toru w Las Vegas odbyło się zgodnie z protokołem FIA. Jeśli pamiętacie, udostępnienie toru do kontroli nastąpiło z opóźnieniem w związku z przedłużającymi się pracami budowlanymi na terenie obiektu - przekazał BBC rzecznik prasowy FIA.
Brytyjska redakcja dotarła do raportu sygnalisty, który poinformował FIA o działaniach prezydenta organizacji. Czytamy w nim, że ben Sulayem naciskał na urzędników, aby "znaleźli usterki w torze w celu odmowy wydania licencji". Funkcyjni nie znaleźli jednak uchybień przy konstrukcji obiektu i dlatego też dali zielone światło na organizację GP Las Vegas.
Nie jest jasne, dlaczego Mohammed ben Sulayem miałby torpedować wyścig F1 w "mieście grzechu". Zawody okazały się komercyjnym strzałem w dziesiątkę, nawet jeśli lokalni mieszkańcy i biznesmeni narzekali na trudności wynikające z goszczenia Formuły 1. Tor uliczny powstał bowiem w samym sercu miasta. Nitka wyścigowa powstała wokół kultowego The Strip, gdzie zlokalizowane są ekskluzywne hotele i kasyna. Przygotowania do GP Las Vegas miały pochłonąć nawet 800 mln dolarów.
Nie jest jednak tajemnicą, że relacje FIA z Formułą 1 są fatalne. Ben Sulayem krytykuje wiele pomysłów i zmian wprowadzanych przez Liberty Media, właściciela królowej motorsportu. W tle toczy się spór o pieniądze. F1 płaci federacji "tylko" 40 mln dolarów rocznie za prawa do organizacji mistrzostw, podczas gdy sama od jakiegoś czasu notuje dużo większe zyski.
Czytaj także:
- "Seks w wielkim padoku". Ford zrezygnuje z F1 z powodu skandalu?
- Grozi nam rozbiór Red Bulla. Nie tylko Verstappen odejdzie?