Ledwie kilkanaście miesięcy temu Ford ogłosił głośny powrót do Formuły 1. Amerykański gigant ma pomagać Red Bull Racing przy projektowaniu i produkowaniu jednostki napędowej, która stosowana będzie w F1 od roku 2026. Tyle że sojusz może zostać zakończony na dwa lata przed pierwszym wykorzystaniem silnika nowej generacji. Donosi o tym "F1 Insider".
"W padoku mówi się, że szefowie w Detroit w ogóle nie są zainteresowani występowaniem w filmie dokumentalnym 'Seks w wielkim padoku'" - napisał niemiecki serwis, odnosząc się w ten sposób do sprawy Christiana Hornera.
Na początku lutego do mediów wyciekła informacja, że szef Red Bulla jest podejrzany o "niewłaściwe zachowanie" względem jednej z pracownic. Firma z siedzibą w Austrii wynajęła zewnętrznego prawnika, który przeprowadził dochodzenie w ekipie z Milton Keynes. Śledztwo nie wykazało, aby Horner dopuścił się złamania prawa. Brytyjczyk zachował stanowisko.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Ford ma być niezadowolony ze sposobu, w jaki Red Bull wybrnął z sytuacji. Amerykanie podejrzewają partnera o zamiatanie sprawy pod dywan. Zwłaszcza że kilkanaście godzin po uniewinnieniu, do mediów wyciekły dokumenty pochodzące rzekomo ze śledztwa. Ich autentyczności nie potwierdzono, ale wśród opublikowanych materiałów można znaleźć wiadomości o dwuznacznym charakterze z zabarwieniem erotycznym.
"F1 Insider" potwierdza też ustalenia innych mediów - afera wokół szefa Red Bulla może doprowadzić do odejścia Maxa Verstappena z zespołu. Holender w trwającym konflikcie o władzę miał stanąć po stronie Helmuta Marko, który pełni funkcję doradcy austriackiej firmy ds. motorsportu. Jeśli 80-latek opuści Red Bulla, Verstappen zrobi to samo. Zezwala na to jedna z klauzul w jego kontrakcie, która uzależnia losy 26-latka od pobytu Marko w szeregach "czerwonych byków".
Niemiecki serwis zwrócił uwagę na to, że po GP Bahrajnu "Verstappen rzucił się na szyję Marko i Neweya, pełen wdzięczności i oddania". W tym samym czasie holenderski kierowca dość "powściągliwie" zachowywał się względem Hornera, jego małżonki i przedstawicieli tajskich akcjonariuszy Red Bulla. To właśnie Tajowie, mający 51 proc. udziałów w firmie, mieli uratować posadę Hornera.
Należy przy tym pamiętać, że niemiecki "F1 Insider" jest serwisem blisko żyjącym z Marko. Redakcja tego serwisu bardzo często publikuje ekskluzywne wypowiedzi doradcy Red Bulla ds. motorsportu.
Czytaj także:
- Tajne spotkanie Wolffa z Verstappenem. Pracują nad hitowym transferem?
- Wojna o władzę na szczycie Red Bulla. Ojciec Verstappena wzywa do dymisji