Incydent z udziałem Fernando Alonso i George'a Russella miał miejsce na ostatnim okrążeniu GP Australii. Hiszpan zaciekle bronił się przed atakami Brytyjczyka i przed jednym z zakrętów zahamował wcześniej, chcąc w ten sposób zaskoczyć przeciwnika i zyskać przy wyjściu na prostą. Kierowca Mercedesa nie spodziewał się takiego manewru.
Brytyjczyk zahamował zbyt mocno, stracił panowanie nad bolidem i rozbił się na ostatnim okrążeniu. Sędziowie później nałożyli na kierowcę Aston Martina karę 20 s za doprowadzenie do "potencjalnie niebezpiecznej" sytuacji na torze. Były mistrz świata nie rozumie decyzji stewardów i twierdzi, że kierowca ma prawo bronić się różnymi sposobami i nie jest w stanie pojechać identycznie co okrążenie.
Przed GP Japonii temat kary dla 42-latka zdominował dyskusję w padoku F1. Nico Hulkenberg stwierdził, że "nie był pod wrażeniem" jazdy Hiszpana. Valtteri Bottas i Guanyu Zhou ocenili decyzję o karze za "surową" i niekoniecznie zgodzili się z werdyktem sędziów. Co dość zrozumiałe, w obronie sędziów stanął George Russell.
ZOBACZ WIDEO: Oskarżył działacza o hamowanie rewolucji. "Pan Bóg spowodował, że go dzisiaj nie ma"
- To była dziwna sytuacja. Byłem zaskoczony tym manewrem. Patrzyłem na kierownicę, co wszyscy robimy w trakcie okrążenia, a gdy podniosłem wzrok, to znajdowałem się niemal w bolidzie Fernando. Było już za późno. Po chwili zobaczyłem ścianę. Gdyby nie został ukarany, to otworzyłoby puszkę Pandory. Mogłoby dać pole do popisu chociażby kierowcom w seriach juniorskich - powiedział Russell, którego cytuje motorsport.com.
Zdaniem Russella, gdyby Alonso nie został ukarany, to kierowcy mogliby np. nagle hamować na prostych. - Nagle mielibyśmy dyskusję, czy wolno hamować na prostej, czy można zwalniać, zmieniać biegi, robić coś nieoczywistego. Nie biorę tej całej sytuacji do siebie i nie mam pretensji do Fernando. Prawdopodobnie miało to większe konsekwencje niż mieć powinno. Ale czy gdyby obyło się bez kary w tej sytuacji, to czy byłoby to równoznaczne ze zgodą na nagłe hamowanie na prostej? Nie wiem - dodał Brytyjczyk.
W padoku F1 panuje jednak przekonanie, że Alonso nie zrobił niczego złego. - Każdy kierowca może zmieniać linię jazdy, hamować wcześniej, wjeżdżać w zakręt i robić cokolwiek. Gdy jednak zaczynasz hamować na środku prostej, redukujesz bieg i ponownie przyspieszasz, a potem znów robisz to samo, to wykracza poza normy linii obrony kierowcy - odpowiedział reprezentant Mercedesa osobom, które nie zgadzają się z karą dla Hiszpana.
- Tak jak powiedziałem, patrzyłem na prostej na kierownicę. Robiłem to na każdym kolejnym okrążeniu. Wystarczyła chwila, abym był praktycznie w bolidzie Fernando, a nie pół sekundy za nim. Mamy mnóstwo obowiązków do wykonania za kierownicą w trakcie jazdy. Zmienianie ustawień na kierownicy, sprawdzanie jak pracuje silnik, dbanie o opony, rozmowa z inżynierem. Jeśli dodasz do tego, że rywal może hamować na środku prostej, aby zyskać przewagę taktyczną, to może to być o jeden krok za daleko - dodał Russell.
Kierowcy F1 mają omówić incydent z udziałem Alonso i Russella na odprawie z sędziami przed GP Japonii.
Czytaj także:
- To będzie koniec dominacji Red Bulla w F1? Verstappen nie panikuje
- Verstappen gotów odejść z F1. Padła data