Płacą miliony, by odwrócić uwagę? Poważne oskarżenia pod adresem F1

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Stefano Domenicali (szef F1, po prawej) i Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Stefano Domenicali (szef F1, po prawej) i Max Verstappen

Czy kraje Bliskiego Wschodu płacą miliony dolarów F1, by odwrócić uwagę od łamania praw człowieka? Takie obawy mają brytyjscy parlamentarzyści. Oskarżają oni Formułę 1 o "arogancję" i "brak profesjonalizmu" w związku z przyjmowaniem brudnej gotówki.

W tym artykule dowiesz się o:

Brutalną ocenę Formuły 1 przedstawił podczas debaty w Izbie Lordów parlamentarzysta Paul Scriven z Liberalnych Demokratów. Brytyjczyk na co dzień zasiada też w komisji, która działa na rzecz praw człowieka na Bliskim Wschodzie. Skrytykował on fakt, że F1 organizuje m.in. testy i wyścigi w Bahrajnie, a kraj ten za kwotę 574 mln funtów zapewnił sobie nie tylko organizację GP Bahrajnu do 2036 roku, ale też wysyłanie pozytywnego przekazu w świat.

Scriven w trakcie przemówienia cytował słowa osób, które zostały aresztowane w Bahrajnie za protesty przeciwko władzy podczas wyścigu F1 w 2023 roku. Doszło do tego, pomimo zapewnień Stefano Domenicalego, że należy "poszczególnym osobom pozwolić na manifestowanie swoich poglądów i krytykowanie GP Bahrajnu bez zastraszania i represji".

W kolejnych miesiącach rodziny zatrzymanych osób miały doświadczyć "nękania", co obejmowało m.in. wizyty służb w domach i wezwania na policję. Jedna z nich była "torturowana i przesłuchiwana z zawiązanymi oczami", a moment składania zeznań "strategicznie zaplanowano tak, aby zbiegł się z testami F1 i uciszono w ten sposób wszelkie protesty".

ZOBACZ WIDEO: Oskarżył działacza o hamowanie rewolucji. "Pan Bóg spowodował, że go dzisiaj nie ma"

Scriven zdradził też, że ostatnio kontaktował się z Formułą 1 w związku z wyścigami odbywającymi się w krajach łamiących prawa człowieka. Członek Izby Lordów miał na myśli nie tylko Bahrajn, ale też Arabię Saudyjską i Katar. Brytyjczyk poruszał ten problem już w 2018 roku i choć od tego momentu minęło sporo czasu, to twierdzi, że został zignorowany. Odpowiedzi na swoje pismo otrzymał dopiero po pięciu latach.

Brytyjski parlamentarzysta oskarżył szefa F1 o "arogancję, brak profesjonalizmu i brak zaangażowania". Jego zdaniem, Domenicali na tak wysokim stanowisku "szkodzi reputacji dyscypliny, ponieważ odmawia zaangażowania się w kwestie związane z prawami człowieka". - Uważa po prostu, że może dostać od Bahrajnu 574 mln funtów do 2036 roku, co uczyni jego organizację bogatszą, nie mając jednocześnie nic wspólnego z prawdziwymi problemami, które jego sport pomaga ukryć i uciszyć w Bahrajnie - dodał Scriven.

Formuła 1 nie zgadza się z zarzutami, jakie padły pod jej adresem w Izbie Lordów. W specjalnym oświadczeniu wyjaśniła, że przez dziesięciolecia "ciężko pracowała, aby być pozytywną siłą wszędzie, gdzie się pojawia, zapewniając równocześnie korzyści gospodarcze, społeczne i kulturalne".

"Sporty takie jak F1 mają wyjątkową możliwość przekraczania granic i kultur, jednocząc kraje i społeczności, aby dzielić pasję i emocje związane z niesamowitą rywalizacją i osiągnięciami. Bardzo poważnie podchodzimy do naszych obowiązków w zakresie praw człowieka i ustanawiamy wysokie standardy etyczne dla kontrahentów i osób w naszym łańcuchu dostaw. Jest to zapisane w umowach i przywiązujemy szczególną wagę do ich przestrzegania" - zapewniono.

Czytaj także:
Nie chcą go w F1. On i tak zrobił swoje
Są największym rozczarowaniem w F1. Gigant sprzeda zespół?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty