To miało być meczycho, które nie rozczarowało. Kapitalne emocje zafundowali żużlowcy Fogo Unii Leszno oraz NovyHotel Falubazu Zielona Góra, a na obiekcie im. Alfreda Smoczyka padł wydaje się, że sprawiedliwy remis 45:45.
Jednymi z bohaterów tego widowiska byli Jarosław Hampel i Janusz Kołodziej. Panowie spotkali się ze sobą nie tylko na torze, ale i w pomeczowej mixed zonie. Lider zielonogórzan nie ukrywał, że goście byli zaskoczeni warunkami torowymi.
- Doskonale wiemy, jak ważne są te nasze konfrontacje i to się czuło od początku, kiedy przyjechaliśmy do Leszna. Wiedzieliśmy, że będą pełne trybuny, że to święta wojna i że to olbrzymi ciężar. Ja byłem w trybie pełnego skupienia, by dobrze odczytać ten tor, bo byliśmy lekko zaskoczeni tak twardą nawierzchnią. Jednak wywozimy stąd ostatecznie dobry rezultat - mówił Hampel.
O losach spotkania decydował ostatni wyścig. W nim działo się naprawdę dużo i każdy wynik na korzyść którejś z ekip był możliwy. Ostatecznie Fogo Unia i NovyHotel podzieliły się punktami za sprawą remisów.
- Niewiele zabrakło, a wyjechałbym z Jarkiem na równo i mogłoby to się inaczej potoczyć. Musiałem jednak toczyć bój z Piotrem, a Andrzej Lebiediew z Jarosławem Hampelem. Szkoda naszego pecha, bo ja miałem defekt, tak samo jak Bartek (Smektała - przyp. red.), a przewrócił się z kolei Keynan Rew. I tego nam zabrakło. To się mogło potoczyć inaczej - dodał Kołodziej.
Czytaj także:
1. Sajfutdinow nie ma wątpliwości
2. O jego wyczynie mówili na całym świecie
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Hampel, Tarasienko, Birkemose i Gajewski