1 maja 1994 roku na torze Imola miał być świętem Formuły 1. Kibice szczelnie wypełnili trybuny, aby oglądać zmagania w GP San Marino. Rozpoczynał się okres dominacji Michaela Schumachera, który za kierownicą Benettona wygrał dwa pierwsze wyścigi. Po drugiej stronie znajdowali się Ayrton Senna i Williams.
Zmiany regulaminowe przed sezonem 1994 miały powstrzymać dominację Brytyjczyków. To się udało. Brazylijczyk zrealizował marzenie i trafił do ekipy dominującej wówczas F1, tymczasem nie ukończył dwóch Grand Prix poprzedzających wyścig na Imoli. Presja była coraz większa, bo Senna przechodził do Williamsa, by zgarnąć czwarty tytuł mistrzowski w karierze.
Ayrton Senna - 30. rocznica śmierci
Jeden z kibiców obecnych na trybunach nagrywał okolice nawrotu Tosa i zakrętu Tamburello. To tam na siódmym okrążeniu z toru wypadł Senna. Publika w pierwszej chwili przyjęła to z euforią. Brazylijczyk od lat upokarzał ich kochane Ferrari, więc jego odpadnięcie z wyścigu przyjęli z ulgą. Jednak wiwat szybko przerodził się w przerażającą ciszę.
ZOBACZ WIDEO: Hampel miał ogromne problemy przed sezonem. Zmienił niemal wszystko
Kibice zaczęli podejrzewać, że coś jest nie tak. Senna nie wychodził z kokpitu rozbitego Williamsa, a wokół samochodu zaczęła się krzątać grupa funkcyjnych. Niemal natychmiast wyścig został przerwany czerwoną flagą. Po chwili pojawił się helikopter, który miał za zadanie zabrać Brazylijczyka do pobliskiego szpitala.
Wtedy nie było jeszcze internetu mobilnego, więc kibice obserwowali to wszystko w błogiej ciszy. Gdy Senna był wprowadzany do śmigłowca, żegnano go brawami - ostatni raz w karierze. Równocześnie wyścig był transmitowany do wielu państw na całym świecie. Miliony ludzi przeżywały dramat legendy F1 sekunda po sekundzie.
Jak wyglądały ostatnie dni Senny?
Ledwie kilka dni wcześniej, 28 kwietnia, Senna obudził się w swojej willi w Quinta do Lago. To luksusowy kurort na południu Portugalii. Mistrz F1 planował spędzić tam europejską część sezonu. Brazylijczyk kupił tę posiadłość w 1991 roku. Jak na obecne standardy życia gwiazd, była dość skromna. Miała 900 metrów kwadratowych powierzchni. W weekend do Portugalii miała dotrzeć jego dziewczyna Adriane Galisteu.
Williams nie miał zaplanowanych żadnych akcji marketingowych przed GP San Marino, więc Senna mógł wybrać się na poranne bieganie i przybyć do Włoch w ostatnim możliwym momencie. Na południu Portugalii nie atakowały go tłumy, miał tu odrobinę prywatności. W przeciwieństwie do Brazylii, gdzie traktowano go jak boga i nie dawano chwili spokoju.
Senna korzystał z pobliskiej plaży, grał na pobliskim polu golfowym, jeździł na nartach wodnych. W obecnych czasach, choćby ze względu na popularność F1 i media społecznościowe, byłoby to niemożliwe.
Kłótnia z bratem i negocjacje z Audi
Przed wyścigiem na Imoli do willi Senny dotarł jego młodszy brat - Leonardo. Brazylijczyk przyleciał do Portugalii nie bez powodu. Rodzina legendy F1 nie była zadowolona z jego związku z Galisteu. Uważała, że modelka ma na niego zły wpływ. Świadkowie twierdzą, że burzliwa dyskusja na ten temat trwała aż do wyjazdu Senny na lotnisko, gdzie czekał prywatny odrzutowiec kierowcy.
Senna poleciał najpierw do Monachium. Tam prowadził negocjacje z Audi ws. przejęcia praw do sprzedaży samochodów niemieckiej marki w Brazylii. Obie strony dobiły targu. Tego samego dnia kierowca poleciał jeszcze do Padwy, gdzie odwiedził fabrykę Giovanniego Carraro. Wraz z włoskim przedsiębiorcą szykował się do uruchomienia produkcji rowerów karbonowych pod marką Senna.
Trzykrotny mistrz świata był nie tylko wielkim kierowcą, ale też świetnym biznesmenem. W trakcie swojej kariery mozolnie budował swoje imperium, które wskutek niespodziewanej śmierci stało się zabezpieczeniem finansowym dla jego bliskich.
W Padwie zorganizowano nawet konferencję prasową, na której Senna miał opowiadać o produkcji rowerów i przyszłości nowego projektu. Tyle że włoscy dziennikarze zaczęli pytać Brazylijczyka wyłącznie o F1 i kiepski start sezonu. To zirytowało kierowcę Williamsa, który co chwilę powtarzał to samo zdanie: "mistrzostwa dopiero się zaczęły".
W tym samym czasie Benetton z Schumacherem na czele podejrzewany był o nielegalne korzystanie z kontroli trakcji w swoim bolidzie. - Nie mogę na ten temat powiedzieć nic merytorycznego. Trudno wypowiadać się na temat rzeczy, których nie da się zweryfikować - stwierdził Senna.
Pobyt w Imoli
Senna w końcu dotarł do Imoli. Wybrał hotel Castel San Pietro, leżący 10 kilometrów do toru. Brazylijczyk regularnie w nim nocował podczas swoich występów w F1. 29 kwietnia o poranku śmigłowiec wylądował na obiekcie, a kierowca Williamsa nie mógł uwolnić się od tłumów. Brak punktów w wyścigach w Brazylii i Japonii sprawił, że był na świeczniku.
Williams był świadom problemów z bolidem FW16 i starał się jak najszybciej wprowadzać kolejne poprawki. Do formy Senny nikt nie miał pretensji - w końcu zaczął sezon od dwóch pole position, na Imoli dołożył kolejne.
Wygrana w kwalifikacjach na Imoli była zaskoczeniem. Williams przed tym Grand Prix wydłużył kolumnę kierownicy w samochodzie Brazylijczyka. Już po treningach zaczął on zgłaszać, że bolid się gorzej prowadzi, a mimo to ustanowił najlepszy czas. Na nastrój Brazylijczyka wpływały też wydarzenia z weekendu - w piątek poważny wypadek zaliczył jego rodak Rubens Barrichello, w sobotę zginął Roland Ratzenberger.
Zakręt Tamburello, w którym Senna wypadł z toru w wyścigu, był pechowy. Od 1987 roku doszło w nim do pięciu poważnych wypadków. Jego przebudowa w tamtym czasie była niemożliwa. Przesunięcie betonowej bariery zostało wykluczone ze względu na płynącą obok rzekę. Dodatkowym problemem była wyboista nawierzchnia. Senna zwracał na to uwagę. Mówił, że w tym miejscu pojazd może zostać podbity na nierównościach i polecieć prosto w ścianę przy prędkości 300 km/h. Nikt nie chciał go słuchać.
Skok przez płot
Piątkowy wypadek Barrichello wyglądał fatalnie. Młody Brazylijczyk jedynie zwichnął nadgarstek i złamał nos, choć stracił przytomność. Senna był wstrząśnięty tym, co się wydarzyło. Zamiast wyjechać na tor, pobiegł do centrum medycznego, przeskoczył przez płot i dostał się do pokoju rodaka.
- Gdy odzyskałem przytomność, Ayrton był pierwszą osobą, jaką zobaczyłem u swojego boku. Miał łzy w oczach, tak jakby ten wypadek przydarzył się jemu, a nie mnie - mówił później Barrichello.
Senna wrócił później do bolidu, ustanowił najlepszy czas dnia. Opóźnił swój briefing prasowy, gdyż chciał porozmawiać z inżynierami o problemach z samochodem Williamsa. Gdy w końcu rozpoczął rozmowę z mediami i padło pytanie o wypadek Barrichello, miał problem z powiedzeniem czegokolwiek. Skrytykował jedynie Imolę i uznał, że tor jest pełen "niebezpiecznych miejsc".
Wieczorem, będąc już w hotelu, zadzwonił do dziewczyny. Podczas rozmowy z Galisteu wybuchnął płaczem. Tak bardzo był wstrząśnięty wypadkiem Barrichello.
Tragiczny weekend na Imoli
Sobota okazała się jeszcze gorsza. W kwalifikacjach doszło do śmiertelnego wypadku Ratzenbergera. Brazylijczyk złamał przepisy, wskoczył do karetki i pojechał na miejsce tragedii. Groziła mu za to nawet kara od sędziów, co jeszcze bardziej go rozzłościło.
Gdy dotarł na miejsce, Ratzenberger został już zabrany do centrum medycznego. Tym razem Brazylijczyk nie zdołał się przedrzeć do środka. Dopadł za to Sida Watkinsa, który był szefem służb medycznych F1. - Stwierdzono u niego śmierć kliniczną. Chociaż przywrócono pracę serca, to nie przeżyje z powodu obrażeń głowy - powiedział wprost Brytyjczyk o Austriaku, a wspomnienia z tej rozmowy zamieścił w książce "Życie na limicie. Triumf i tragedia w F1". Senna przytulił go i zaczął płakać.
"W tym momencie zapytałem go: Ayrton, dlaczego nie wycofasz się z wyścigu? Myślę, że nie powinieneś tego robić. Dlaczego nie rzucisz tego wszystkiego? Czego ci jeszcze trzeba? Jesteś trzykrotnym mistrzem świata, najszybszym kierowcą wszech czasów. Daj sobie spokój i lepiej chodźmy na ryby" - tak ostatnią rozmowę z kierowcą zrelacjonował Watkins w swojej książce.
"Sid, są pewne rzeczy, na które nie mamy wpływu. Nie mogę rzucić tego wszystkiego. Muszę iść do przodu" - miał mu odpowiedzieć Senna.
Ratzenberger zmarł natychmiast po dotarciu do szpitala w Bolonii, niecałą godzinę po uderzeniu w mur przy prędkości ok. 320 km/h. Senna wrócił do hotelu, gdzie w sobotni wieczór odbywało się głośne wesele. Nowożeńcy rozpoznali legendę F1 i poprosili o wspólne zdjęcie. Nie odmówił, choć daleki był od nastroju do zabawy.
Znów zadzwonił do dziewczyny. Galisteu była już w willi na południu Portugalii, gdzie doleciała w ostatnich godzinach. Ponownie zaczął płakać przez telefon. Wyjaśnił jej, że na torze miał miejsce śmiertelny wypadek - pierwszy podczas weekendu F1 od 1982 roku. Mówił, że ma złe przeczucia odnośnie wyścigu. Jeszcze wieczorem postanowił polecieć do Quinta do Lago, aby porozmawiać ze swoją partnerką. Zjedli razem kolację, odzyskał uśmiech na twarzy i postanowił wrócić na Imolę.
W niedzielę zabrał ze sobą do bolidu flagę Austrii. Miał ją wyciągnąć po przekroczeniu, ewentualną wygraną chciał zadedykować Ratzenbergerowi. Niestety, nigdy nie było mu dane tego zrobić.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Verstappen odejdzie z Red Bulla? Ojciec Holendra zabrał głos
- Szok w Red Bullu. Wszystko jasne ws. genialnego inżyniera