Został zapytany o tragedię Schumachera. "Nie jest mi przykro"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Michael Schumacher
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Michael Schumacher
zdjęcie autora artykułu

- Nie jest mi przykro - stwierdził Martin Brundle, gdy został zapytany o to, czy ma w sobie poczucie winy, że w odpowiednim momencie zakończył karierę, a jego koledzy nie mieli takiego szczęścia. Brytyjczyk tęskni jednak za Michaelem Schumacherem.

Martin Brundle znajduje się w wąskim gronie, które w padoku Formuły 1 miały okazję z bliska poznać dwie absolutne legendy tego sportu - Ayrtona Sennę i Michaela Schumachera. Brazylijczyk był jego rywalem już w Formule 3, natomiast z Niemcem ścigał się dla Benettona w sezonie 1992. Minimalnie lepsze wyniki osiągał wtedy "Schumi". Brytyjczyk karierę w F1 zakończył cztery lata później.

Losy Senny i Schumachera okazały się dość tragiczne. Kierowca z Brazylii zginął podczas GP San Marino w sezonie 1994, pozostając z trzema tytułami mistrza świata F1 na koncie. "Schumi" pod koniec 2013 roku miał poważny wypadek podczas jazdy na nartach i przez kilka miesięcy znajdował się w śpiączce. Jego dokładny stan zdrowia pozostaje nieznany.

- Tęsknię za Ayrtonem, brakuje mi też Michaela - powiedział Brundle w podcaście "Beyond The Grid". - Żal mi go, podobnie zresztą jak Senny. Obaj nie byli w stanie czerpać frajdy i plusów wynikających ze swojej wielkości - dodał były kierowca, a obecnie ekspert telewizyjny.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Cegielski prezesem klubu? "To jest miła perspektywa"

Brundle został zapytany o to, czy ma jakieś poczucie winy, że sam wycofał się z wyścigów w odpowiednim momencie, a jego koledzy mieli mniej szczęścia w życiu. - Nie, nie jest mi przykro. Wszystko zależy od ciebie. Jeździsz bolidem, bo chcesz. Nikt cię do tego nie zmusza. Robisz to dla frajdy, przywilejów, dreszczyku emocji i wiecznej chwały - zauważył 64-latek.

- Kierowcy wyścigowi to dość samolubni ludzie. To bardzo konkurencyjne środowisko. Na wieść o śmierci kierowcy stajesz się trochę odrętwiały, ale cię to nie rusza. W przeciwnym razie, jakim cudem byłbyś w stanie to robić? Jeśli boisz się śmierci albo kontuzji i myślisz sobie: "och, nie podoba mi się to", to jesteś w złym biznesie - dodał Brundle.

Chociaż Senna i Schumacher to legendy F1, zdaniem Brundle'a, jako kierowcy diametralnie się różnili. - Senna był człowiekiem, który kierował się sercem. Otrzymał od Boga talent do przyczepności i szybkość. Wyjątkowo rozumiał, jak działa bolid. Obecnie Verstappen posiada ten dar - powiedział Brytyjczyk.

- Michaelem kierowała głowa. Był bardziej metodyczny. Nie sądzę, aby miał taką prędkość jak Ayrton, ale był naprawdę sprytny i przebiegły w samochodzie, jak i poza nim. Dzięki temu osiągnął różnicę. Pobudził cały zespół wokół siebie. Senna był dla mnie najlepszym kierowcą wszech czasów. Miał niesamowity dar i talent, ale był dość złożoną osobą. Bardziej wszechstronnym kierowcą był z kolei Michael - podsumował Brundle.

Czytaj także: - Może namieszać na rynku transferowym w F1. Chce go kilka zespołów - Bolid poleciał prosto w fotografów. Nagranie jest przerażające

Źródło artykułu: WP SportoweFakty