Bolid poleciał prosto w fotografów. Nagranie jest przerażające

Zdjęcie okładkowe artykułu: Twitter / Na zdjęciu: wypadek Sergio Pereza w GP Monako
Twitter / Na zdjęciu: wypadek Sergio Pereza w GP Monako
zdjęcie autora artykułu

W karambolu, który miał miejsce na pierwszym okrążeniu GP Monako, ucierpiał jeden z fotografów. Andrea Diodato został trafiony fragmentem bolidu Sergio Pereza. Włoch trafił do szpitala, gdzie pokazał "pamiątkę" z niedzielnego incydentu.

W tym artykule dowiesz się o:

Wyścig Formuły 1 o GP Monako został przerwany czerwoną flagą po wypadku, który spowodował Kevin Magnussen. Duńczyk już na pierwszym okrążeniu próbował się "rozpychać" na wąskim torze i uderzył w bolid Sergio Pereza. Następnie maszyna Meksykanina trafiła jeszcze w Nico Hulkenberga.

Samochód Pereza ze sporą prędkością uderzył w bariery ochronne, za którymi stała grupa fotografów. W sieci pojawiło się nagranie, na którym widzimy, jak fotoreporterzy uciekają z miejsca zdarzenia, a w powietrzu fruwają fragmenty uszkodzonych bolidów F1.

Niestety, nie wszyscy wyszli z tego incydentu bez szwanku. Fotograf Andrea Diodato trafił do szpitala. Odłamki bolidu raniły go nogę i wymagały opatrzenia. Włoch w mediach społecznościowych pokazał nawet fragment samochodu Red Bulla, który uszkodził jego ciało. Diodato zabrał go ze sobą na pamiątkę.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Cegielski prezesem klubu? "To jest miła perspektywa"

- Z daleka widziałem, jak Magnussen dotknął Pereza. Gdy zdałem sobie sprawę, że bolidy suną prosto w naszą stronę, natychmiast rzuciłem się na ziemię. Gdy maszyna Pereza uderzyła w barierkę, wiele kawałków wzbiło się w powietrze i jeden z nich mnie trafił - powiedział fotograf portalowi mowmag.com.

"Mały siniak na nodze i zadrapania na udzie" - tak Diodato opisał swoje obrażenia. Pobyt w szpitalu nie trwał długo i fotograf mógł wrócić na tor uliczny w Monte Carlo. Przerwa spowodowana koniecznością naprawy barier ochronnych sprawiła, że Włoch był w stanie kontynuować pracę podczas wyścigu F1.

- W szpitalu stwierdzono, że wszystko jest OK. Ze względów bezpieczeństwa procedury wymagają, abym się tam pojawił. Wyszedłem jednak po jakichś 25 minutach - opowiedział Diodato.

- Natychmiast wróciłem do biura prasowego, aby zabrać aparat i pójść na tor. Miałem w głowie tylko jedno, aby zrobić zdjęcie mety. Na szczęście to się udało. Żaden z fotografów nie został poważnie ranny w tym incydencie i muszę powiedzieć, że mieliśmy szczęście. Bezpieczeństwo podczas GP Monako jest na wysokim poziomie, ale ryzyko zawsze istnieje i my doskonale to wiemy - podsumował włoski fotograf.

Fragment bolidu, który trafił włoskiego fotografa
Fragment bolidu, który trafił włoskiego fotografa

Czytaj także:Tyle zostało z bolidu Pereza. Straty sięgają milionów dolarów"Będą konsekwencje". Zawieszą kierowcę po wybryku z Monako?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty