Jeszcze przed GP Singapuru pojawiały się plotki, że dla Daniela Ricciardo może to być ostatni występ w Formule 1. "Czerwone byki" mają w rezerwie Liama Lawsona i zgodnie z nieoficjalnymi informacjami, do końca września muszą zagwarantować Nowozelandczykowi miejsce do startów w F1, bo w innym razie stanie się on wolnym agentem.
Daniel Ricciardo zakończył GP Singapuru na ostatnim miejscu, po tym jak zjechał po nowy komplet opon w końcówce wyścigu i uzyskał najlepszy czas okrążenia. Był to moment, który może mieć wpływ na losy walki o tytuł mistrzowski, bo tym ruchem Australijczyk zabrał dodatkowy punkt Lando Norrisowi. Brytyjczyk obecnie ściga w "generalce" Maxa Verstappena.
Później Ricciardo z łzami w oczach przyznawał przed kamerami Sky Sports, że "bajkowe zakończenie nie miało miejsca". Australijczyk znajdował się w podobnej sytuacji pod koniec 2022 roku. Wtedy McLaren zerwał z nim kontrakt, a kierowca z Antypodów nie miał pracodawcy na kolejny sezon. Do ścigania powrócił dopiero po kilku miesiącach, gdy Alpha Tauri (obecnie Visa Cash App RB) wyrzuciło Nycka de Vriesa.
ZOBACZ WIDEO: "Wysysa z niego wszystko". Bajerski o przyczynie słabszej formy Huckenbecka
- Starałem się czerpać radość z tego weekendu, tak jak z ostatniego występu dla McLarena w 2022 roku. Zdawałem sobie sprawę, że to może być mój ostatni wyścig w F1. Jestem teraz w o wiele szczęśliwszym miejscu niż wtedy. Jeśli to mój koniec, to osiągnąłem pewien spokój i jestem dumny z mojej kariery - powiedział Ricciardo, cytowany przez motorsport.com.
Formuła 1 obecnie udała się na przerwę jesienną. Kolejny wyścig odbędzie się dopiero za miesiąc - będzie to GP USA w Austin. Ricciardo przyznał wprost, że "istnieje spora szansa, że nie pojawi się na tym wyścigu". - Jestem na to przygotowany - dodał.
Daniel Ricciardo przygodę z F1 rozpoczął w roku 2011 w barwach HRT. Zanotował 257 występów w królowej motorsportu, co czyni go 10. najbardziej doświadczonym kierowcą wszech czasów.