Verstappen w ogniu krytyki. "Zawsze to samo"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

Taktyka obronna Maxa Verstappena w przeszłości wielokrotnie wzbudzała kontrowersje w F1. Sprawa ożyła po GP USA, w którym Holender bezpardonowo bronił się przed Lando Norrisem. 27-latek ma jasny komunikat dla krytyków jego stylu jazdy.

Max Verstappen i Lando Norris wypadli z toru w zakręcie numer dwanaście na 52. okrążeniu wyścigu Formuły 1 o GP USA. Brytyjczyk próbował wyprzedzić rywala z Red Bull Racing, ale ten ostro bronił pozycji i doprowadził do tego, że obaj znaleźli się na poboczu. Jednak sędziowie ukarali jedynie Norrisa, do którego wyniku dopisano 5 s za wyprzedzanie poza torem.

Część ekspertów zarzuciła aktualnemu mistrzowi F1, że celowo wyrzucił kierowcę McLarena z toru. Verstappen nie zgodził się z takim przedstawianiem sprawy. Holender stoi na stanowisku, że chciał pokonać zakręt w sposób prawidłowy, ale zacięta walka z Norrisem zmusiła go do obrania innej ścieżki jazdy.

- To imponujące, że ludzie potrafią czytać w moich myślach. To szaleństwo - powiedział Verstappen, cytowany przez motorsport.com. Holender jest zmęczony krytyką jego jazdy.

ZOBACZ WIDEO: Rajdówka warta ponad milion złotych. Skąd ta cena?

- Zawsze staram się pokonać zakręt w sposób prawidłowy. Nie chciałem szukać żadnej drogi na skróty, więc nawet nie wiem, jak odpowiedzieć na takie pytanie. Zawsze powtarzaliśmy, że chcemy ostro się ścigać, bo to lubimy robić - dodał kierowca Red Bull Racing.

Verstappen w rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że druga część GP USA była dla niego trudna ze względu na kiepskie właściwości twardych opon. Holender narzekał na brak przyczepności i problemy z hamowaniem. - To utrudniło mu obronę pozycji, bo wiedziałem, że jeśli zahamuję zbyt późno, to zablokuję koła i wtedy w ogóle nie miałbym przyczepności - wyjaśnił.

Podczas gdy część rywali domaga się konsekwencji w decyzjach sędziowskich i reagowania na agresywne manewry Verstappena, kierowca Red Bulla nie zaprząta sobie tym głowy. - Zbliżamy się do etapu, gdy będę potrzebował w bolidzie książki z regulaminem. Przepisy w ostatnich latach strasznie się rozrosły. Mamy za dużo regulacji. Dostrzegam też punkt widzenia innych, że jeśli zmniejszymy liczbę zasad, a dojdzie do jakiegoś wypadku, to ktoś powie: "potrzebujemy więcej przepisów". Zawsze to samo - zakończył kierowca Red Bulla.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty