Lando Norris przyznał dziennikarzom, że "s***ł sprawę" w związku z otrzymaniem 10 s kary stop and go w GP Kataru. Zignorowanie żółtej flagi sprawiło, że kierowca McLarena stracił niemal pewne drugie miejsce. Po odbyciu kary Brytyjczyk spadł na piętnastą pozycję i był w stanie odrobić tylko część strat - ostatecznie finiszował jako dziesiąty.
Do przewinienia doszło, gdy brytyjski kierowca podążał niczym cień za Maxem Verstappenem, próbując zniwelować straty do kierowcy Red Bull Racing i objąć prowadzenie w wyścigu. To właśnie Holender zauważył, że jego rywal nie zwolnił podczas żółtych flag, które wywieszono ze względu na leżące na torze rozbite lusterko z bolidu Alexandra Albona.
- Dobrze, dobrze - odpowiedział Norris, gdy zdradzono mu, że to Verstappen doniósł o sprawie. - Tak robią wszyscy. Zrobiłbym to samo na jego miejscu - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców
McLaren ma prawo czuć się rozczarowany wynikami GP Kataru, bo najprawdopodobniej dysponował najszybszym bolidem na torze Lusail. Brytyjczycy byli bliscy tego, by jedną ręką chwycić puchar za mistrzostwo konstruktorów Formuły 1. Tymczasem w następstwie kary dla Norrisa, Ferrari zbliżyło się do rywala z Woking na dystans 21 punktów.
- Oczywiście, że jestem rozczarowany. Zawiodłem zespół, który dał mi do dyspozycji świetny bolid. Był najszybszy na torze, a to ja s***łem sprawę. Nie wiem, co zrobiłem źle. Nie jestem idiotą. Jeśli jest żółta flaga, to wiem, że muszę zwolnić. To podstawowa zasada. Uczysz się jej już na gokartach - powiedział Norris.
- Z jakiegoś powodu nie zauważyłem tych żółtych flag. Coś przegapiłem, więc muszę to przyjąć na klatę. Musiałem coś zrobić źle, więc mogę tylko przeprosić ekipę - podsumował lider McLarena.
Za niedzielny wybryk Norris dodatkowo otrzymał trzy punkty karne do swojej licencji. Zgromadzenie dwunastu w ciągu jednego roku kalendarzowego skutkuje automatycznym zawieszeniem w wyścigu F1.