W latach 50. XX wieku Kuba była areną walki pomiędzy prezydentem Fulgencio Batistą a siłami partyzanckimi Fidela Castro. W 1957 roku zorganizowano pierwszą edycję GP Kuby, aby przyciągnąć inwestorów do kraju. Wyścig Formuły 1 odbył się na ulicach Hawany, a wśród uczestników znaleźli się Juan Manuel Fangio, Stirling Moss i Carroll Shelby.
Rok później, mimo że Fangio zakończył pełnoetatową karierę w F1, wziął udział w kilku wyścigach, w tym w GP Kuby. Jednak sytuacja polityczna na wyspie pogarszała się, a na dzień przed wyścigiem Fangio został porwany przez członka Ruchu 26 Lipca, grupy założonej przez Castro.
Porwanie Argentyńczyka miało na celu zwrócenie uwagi na kampanię rebeliantów i skompromitowanie Batisty. Mimo to, wyścig F1 odbył się zgodnie z planem, a zwycięzcą został Moss. Fangio był dobrze traktowany przez porywaczy, którzy zaoferowali mu radio, aby mógł śledzić wydarzenia w wyścigu, jednak odmówił.
ZOBACZ WIDEO: Miasto będzie miało udziały w Stali. Prezydent Gorzowa zostanie prezesem klubu?
Podczas wyścigu doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęło siedem osób. Armando Garcia Cifuentes, lokalny kierowca, rozbił swoje Ferrari, co doprowadziło do oskarżenia go o nieumyślne spowodowanie śmierci.
Po zakończeniu wyścigu Fangio został przekazany argentyńskim władzom. Wydarzenie to przyciągnęło uwagę mediów, jednak nie wpłynęło na dalsze losy Kuby, która wkrótce znalazła się pod rządami Castro.
W 1959 roku wyścig F1 na wyspie został odwołany, ale powrócił do kalendarza w sezonie 1960, kiedy to Moss ponownie zwyciężył. Następnie GP Kuby przestało istnieć, a kraj skupił się na innych wydarzeniach, w tym na kryzysie kubańskim w 1962 roku. Komunistyczne władze ostatecznie doprowadziły do izolacji kraju na arenie międzynarodowej i wielki sport zaczął omijać Kubę.
Fangio nie żywił urazy do swoich porywaczy, a jego porwanie stało się jedynie przypisem w historii Kuby. Wydarzenie to jednak na zawsze pozostanie jednym z najbardziej pamiętnych skandali w historii Formuły 1.