Władze Madrytu wyłożyły kilkaset milionów dolarów na 10-letni kontrakt z Formułą 1, na mocy którego stolica przejmie prawa do organizacji GP Hiszpanii. To stworzyło nie lada problem Barcelonie, której umowa z F1 wygasa z końcem sezonu 2026. W przyszłym roku dojdzie jeszcze do wyścigu w stolicy Katalonii, ale pod inną nazwą (np. GP Katalonii albo GP Europy).
Dalsza obecność Barcelony w F1 stoi pod dużym znakiem zapytania, ale władze regionu podkreślają, że nie wyobrażają sobie utraty miejsca w terminarzu. Za sprawą wyścigu Katalonia zyskuje promocję na arenie międzynarodowej, a organizacja wyścigu zwraca się z nawiązką - m.in. poprzez wpływy do budżetu z podatków lokalnych i zysków sektora gastronomicznego i hotelarskiego.
ZOBACZ WIDEO: "Nie dam sobie tego wmówić". Stanowcza reakcja Zmarzlika
Wszystko wskazuje na to, że Barcelona zostanie uratowana, o czym na swoim blogu poinformował dziennikarz Joe Saward. Z jego ustaleń wynika, że władze regionu i toru Circuit de Catalunya zgodziły się na rotacyjną obecność w kalendarzu F1. Zawody w stolicy Katalonii mają się odbywać naprzemiennie z GP Belgii.
"Wkrótce ma zostać podpisana umowa dotycząca dalszej organizacji GP USA, a pewnym momencie usłyszymy też, że Barcelona będzie organizować wyścigi na zmianę z Belgią" - napisał Saward.
Belgijski tor Spa-Francorchamps będzie gościł F1 w latach 2026, 2027, 2029 i 2031. Oznacza to, że dla Barcelony miejsce w kalendarzu będzie w sezonach 2028 i 2030.
Rotacyjna zamiana wyścigów między Barceloną a Belgią i nieprzedłużenie współpracy z włoską Imolą oraz holenderskim Zandvoort sprawia, że w kalendarzu F1 powstaną miejsca na dwa nowe Grand Prix. "Zainteresowanych jest wiele podmiotów. Arabia Saudyjska chce drugiego wyścigu w swoim kraju, Tajlandia i Rwanda też wyrażają zainteresowanie F1, a potencjalne oferty zgłaszają Korea Płd., Portugalia, Argentyna, RPA oraz Turcja" - dodał Saward.
Formuła 1 mogłaby zgarnąć rekordowe kwoty od organizatorów nowych Grand Prix (rzędu 75-100 mln dolarów rocznie), ale może zdecydować się na oferty mniej atrakcyjne pod względem finansowym, aby promować wyścigi na nowych rynkach.
"Kolejny wyścig w Ameryce Płd. jest ważniejszy niż kolejne Grand Prix w Europie. Tak samo runda w Afryce uważana jest za ważną, ale tylko jeśli oferta Afrykańczyków będzie satysfakcjonująca. Propozycja Argentyny zależy natomiast wyłącznie od tego, czy Franco Colapinto zachowa miejsce w F1" - podsumował brytyjski dziennikarz.