Stosowanie poleceń zespołowych było zabronione w Formule 1 do 2010 roku. Wtedy to FIA pod naciskiem środowiska zdecydowała o zniesieniu przepisu zakazującego zespołom wydawania poleceń swoim zawodnikom.
Po ostatnich wydarzeniach w Malezji, gdzie Red Bull podobnie jak Mercedes przekazał wyraźne wytyczne swoim kierowcom odnośnie tego na jakich miejscach mają zakończyć wyścig, wraca pytanie o powrót słynnych "team orders".
- Z punktu widzenia kibiców przed telewizorami jest to uzasadnione - powiedział Christian Horner. - Możliwość oglądania dwóch facetów (Vettel i Webber) ścigających się koło w koło jest fantastyczne. Jest jednak druga strona tego wszystkiego i pytanie w którym punkcie jest to sport zespołowy, ponieważ z punktu widzenia zespołu celem jest wywalczenie maksymalnej ilości punktów - dodał szef Red Bulla.
Jesteś kibicem sportów motorowych? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Szef McLarena, Martin Whitmarsh uważa z kolei, że dyskusja na temat poleceń zespołowych nie jest czymś, co wpływa na lepszą promocję Formuły 1. - Nagłówki odnośnie "team orders" nie są dobre dla Formuły 1 - stwierdził Whitmarsh. - Oczywiście to bardzo proste powiedzieć "nie możecie tego robić" i potępiać zachowanie innych, ale nie chcę tego robić. Każdy może nam dziś powiedzieć, że w 2007 roku sami sobie odebraliśmy tytuł. Mogliśmy przecież pomagać jednemu kierowcy i mielibyśmy mistrza świata, co każdy potwierdzi - dodał Anglik, który odniósł się do sytuacji sprzed sześciu lat, gdy w zespole McLarena trwał wewnętrzny konflikt pomiędzy Lewisem Hamiltonem a Fernando Alonso.