Rok temu, Jules Bianchi startował do wyścigu o GP Monako z 21. pozycji. Natomiast do mety dojechał na bardzo dobrym jak dla ekipy z końca stawki 9. miejscu. Dzięki temu Manor F1 Team (Marussia Racing), zdobył historyczne punkty, które zapewniły zastrzyk gotówki na sezon 2015. Radość ekipy nie trwała długo, bowiem pięć miesięcy później Bianchi miał groźny wypadek w GP Japonii.
[ad=rectangle]
Obecnie Francuz nadal przebywa w śpiączce, ale od paru miesięcy jest już w swoim kraju pod opieką lekarzy. - To będzie bez wątpienia emocjonujące Grand Prix dla zespołu - powiedział Graeme Lowdon, dyrektor sportowy Manora. - Wielu naszych ludzi z pewnością będzie myślami z Julesem - dodał w rozmowie z serwisem Autosport.
- Wrócą wspomnienia o dobrych okrążeniach ich kolegi, który obecnie przebywa w szpitalu. Każdy przeżyje to osobiście. To był niezapomniany weekend, a wynik sprawił, że zespół przeszedł do historii. Każdy z członków ekipy włożył w to sporo sił.
- Każdy sport ma bohaterów, a w tym sporcie to kierowcy są herosami. Jules pojechał tego dnia wspaniały wyścig
- zakończył Graeme Lowdon.