Dramatyczne słowa ojca Bianchego: Straszniejsze, niż gdyby umarł

Philippe Bianchi przekazał mediom informację odnośnie stanu zdrowia jego syna. Niestety, brak jakiekolwiek postępu, a cała rodzina jest już coraz mniej optymistycznie nastawiona do przyszłości.

Andrzej Prochota
Andrzej Prochota
Philippe Bianchi powiedział dla francuskiego radia, że jest teraz "mniej optymistycznie" nastawiony na odzyskanie syna. Jules Bianchi przebywa już dziewięć miesięcy w śpiączce po tragicznym wypadku po GP Japonii. Na torze Suzuka kierowca Marussi stracił panowanie nad bolidem i uderzył głową w stojący poza torem dźwig.
Francuz walczy o życie w szpitalu w Nicei odkąd został przetransportowany z Japonii. Ma tam wsparcie najbliższej rodziny. Niestety od pewnego czas brak jakiekolwiek postępu. - To jest straszniejsze, niż gdyby umarł. Po prostu nie jesteśmy w stanie mu pomóc, mimo iż tyle robimy - powiedział ojciec kierowcy dla radia France Info.

- Ogólnie rzecz biorąc, aby liczyć na cud mieliśmy sześć miesięcy. Minęło dziewięć i nie ma żadnych zmian. Jules się nie obudził i brak postępu. Byłem bardziej optymistycznie nastawiony jeszcze dwa lub trzy miesiące temu. Przychodzi taki moment, że trzeba po prostu wstać na nogi i zdać sobie sprawę z powagi sytuacji - dodał.

Philippe Bianchi przyznał także, że rozmawiał z synem o wypadku Michaela Schumachera w grudniu. - Powiedział mi wtedy, że gdyby miał podobny wypadek i byłby niezdolny do jazdy, to nie pogodziłby się z tym. Ściganie to całe jego życie... - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×