Ta linia rozgraniczająca wsparcie dla Lewisa Hamiltona i Nico Rosberga była niestety bardzo klarowna. Osobiście nie wierzę, aby tak jasny podział odbywał się bez ingerencji zespołu. Mercedes pozwalając Rosbergowi na wyjście na pierwszy plan niejako rekompensując sezon, który Niemiec spędził w cieniu Hamiltona.
Kwalifikacje przebiegły bardzo optymistycznie dla Raikkonena i Pereza startujących odpowiednio z 3. i 4. pozycji. Sam start niczego w czołówce nie zmienił, a lider wyścigu, czyli Rosberg bardzo szybko narzucił wysokie tempo. Zależało mu na objęciu kontroli nad wyścigiem przed dopuszczeniem systemu DRS. Tak więc na 3. okrążeniu dysponował już 1,6 sekundy przewagi nad Hamiltonem. Pierwsze pit stopy zaczynają się wcześnie, bo już na 8. okrążeniu jednak czołówka zaczyna zmieniać opony dopiero od 11. "kółka".
Pierwszy zestaw opon Rosberg był w stanie wykorzystać zdecydowanie lepiej niż Hamilton. Przed wymianą dysponował już ponad 5 sekundową przewagą nad swoim rywalem. Ostatnie okrążenia Hamiltona na tych oponach były wyraźnie wolne. W efekcie po wyjeździe z boksów plasował się dopiero na 3. pozycji za Vettelem. Różnica w osiągach obu bolidów była jednak na tyle duża, że bardzo szybko Hamilton powrócił na 2-gie miejsce. Okres pomiędzy pierwszym, a drugim postojem w boksach Anglik potraktował zdecydowanie bardziej ambitnie. Przed ponownym zjazdem Rosberga Hamilton był już bardzo blisko lidera.
Niemiec zjeżdża na 32. okrążeniu i Hamilton natychmiast zaczyna uzyskiwać bardzo obiecujące czasy. Kolejne okrążenia były jednak dość dziwne i, przynajmniej w moim przekonaniu stawiały pod sporym znakiem zapytania intencje zespołu. Początkowo zespół informuje Anglika, iż jest w stanie opóźnić nieco jego wizytę w boksie, aby umożliwić swojemu kierowcy wyprzedzenie Rosberga po serii wymiany opon. Timing w takiej sytuacji decyduje o wszystkim. Trzeba idealnie dobrać moment zjazdu tak, aby optymalnie wykorzystać potencjał opon. Nie można pozwolić sobie na opóźnienie tego momentu i spadek tempa jazdy. Przy bardzo małych różnicach oznaczałoby to po prostu stratę szans na zmianę pozycji. Jak zatem zinterpretować fakt, iż Mercedes "zaprosił" Hamiltona na zmianę dopiero po niemal 10. okrążeniach od zjazdu Rosberga, pomimo sukcesywnie obniżającego się tempa Anglika?
W efekcie Hamilton powrócił na tor ze stratą zdecydowanie ponad 10-sekundową w stosunku do Rosberga. Dla mnie jest to niestety dość dobrze wyreżyserowane przedstawienie, które stara się wykazać realną walkę pomiędzy kierowcami Mercedesa. Jednak, przynajmniej w końcowej fazie sezonu tej walki niestety nie ma. Mercedes, dysponując tak jednoznaczną przewagą nad konkurencją po prostu może sobie na taką reżyserkę pozwolić. Dochodzi nawet do tego, że Hamilton, w swoim stylu przekornie zaczyna żartować z tej zespołowej strategii mówiąc, iż jest w stanie dojechać do końca bez kolejnej wymiany opon. Regulaminowo byłoby to dopuszczalne. Jednak zespół nie zgodził się na taki scenariusz argumentując swoją decyzję potencjalnie zbyt dużą stratą. Jaką, skoro Kimi Raikkonen, jadący na 3. miejscu tracił pod koniec wyścigu do lidera 20 sekund?
Sezon dobiegł zatem do końca jednak kłopoty poszczególnych zespołów są dalekie od rozwiązania. Ten sezon jest wyjątkowo dramatyczny dla przynajmniej kilku teamów. Do tej pory sytuacji silnikowej nie mają rozwiązane takie stajnie jak Red Bull, czy Lotus. Ich przyszłość przez wiele miesięcy była niepewna. Nie mając jasnej sytuacji na polu silnikowym nie są w stanie podjąć żadnych prac nad rozwojem nowego samochodu. To przypadek niemal bez precedensu i nie da się ukryć, że nawet po rozwiązaniu swoich aktualnych problemów przyszłoroczny poziom sportowy tych zespołów może pozostawiać sporo do życzenia. Trudno nie skłaniać się w tej sytuacji do refleksji, iż decyzja o diametralnej zmianie technologii silnikowej była kontrowersyjna i obarczona wyjątkowo wysokimi kosztami. Co więcej, wiele aspektów tej decyzji postulowanych jako jej główne plusy w ogóle nie miało miejsca. Przykładem może być właśnie sprawa kosztów. Aktualna technologia nie jest dla zespołów tańsza, tak jak to pierwotnie reklamowano, ale zdecydowanie droższa. Poziom kosztów okazał się na tyle problematyczny, iż zespoły takie jak Lotus, czy Sauber miały ogromne problemy, aby przejechać cały sezon. Plusem jest oczywiście wyznaczanie trendów w produkcji wielkoseryjnej oraz rozwój nowych technologii. Nie do pominięcia jest oczywiście kwestia wizerunkowa. Okazuje się, że w dzisiejszych czasach nawet Formuła 1 musi być ekologiczna.
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.
Strona fundacji Wierczuk Race Promotion
Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku
[multitable table=141 timetable=4]Tabela/terminarz[/multitable]