Kierowca Toro Rosso po zakończeniu wyścigu w Soczi otrzymał 10-sekundową karę dopisaną do swoje czasu, co kosztowało go spadek w klasyfikacji generalnej z 11. na 12. miejsce. Carlos Sainz jr. został uznanym winnym kolizji z Jolyonem Palmerem, po której Brytyjczyk zmuszony został wyjechać poza tor.
21-latek tłumaczy, że nie zrobił nic złego, a cała sytuacja wynikła z błędu jego rywala, który stracił panowanie nad bolidem i był prowodyrem wspomnianej kolizji.
- Po wyjściu za drugiego zakrętu nagle stracił panowanie nad autem. Pojechał szeroko, gdzie w ogóle się go nie spodziewałem. Po kontakcie ze mną najpierw znów stracił kontrolę nad bolidem, a później wyjechał szeroko. Sędziowie pomyśleli, że to z mojej winy - powiedział Sainz.
ZOBACZ WIDEO 4-4-2: race na boisku podczas PP. "Lech powinien przysłać Malarzowi wagon whisky" (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Wlepienie mi za to 10-sekundowej kary, to jakby nakaz, że nie możemy się ze sobą w ogóle ścigać. Nie widziałem go, on "stracił" bolid z własnej winy, bo pojechał po brudnej części toru - dodał.
Incydent kosztował ponadto Sainza dwa punkty karne na jego superlicencję.