Jarosław Wierczuk: to może być punkt zwrotny (felieton)

PAP/EPA / TAMAS KOVACS HUNGARY OUT / Zespół Mercedesa
PAP/EPA / TAMAS KOVACS HUNGARY OUT / Zespół Mercedesa

Jarosław Wierczuk uważa, że zwycięstwo Lewisa Hamiltona na Węgrzech może być kluczowe w kwestii końcowego triumfu w klasyfikacji generalnej.

Nico Rosberg przedłuża kontrakt z Mercedes GP o kolejne dwa lata, notabene na dużo lepszych warunkach finansowych. Po ostatnich incydentach pomiędzy kierowcami Mercedesa padały sugestie, iż mogą one wpłynąć na stan negocjacji kontraktu. Tak więc dobrze, iż ten temat jest już zamknięty i nie podlega spekulacjom. Jednak to ciekawe czemu Toto Wolff tak chętnie podpisał nowy kontrakt ostro krytykując w ostatnim okresie swoich zawodników. Co więcej przyznał natychmiast, że przewiduje dalsze kłopoty w trakcie kolejnych sezonów. Co więc mogło go skłonić do takiej decyzji? Przede wszystkim zarówno Lewis Hamilton jak i Rosberg to ścisła czołówka, nawet abstrahując od przewagi technologicznej nad resztą stawki.

Bez wątpienia są to jedni z lepszych kierowców w F1. Obaj mają też ogromne doświadczenie i są „dotarci” z zespołem, znają ludzi, znają metody i cykl pracy. Jednak prawdopodobnie równie ważnym argumentem były względy marketingowe. Paradoksalnie bardzo ostra rywalizacja pomiędzy Rosbergiem, a Hamiltonem i ich wzajemne, ewidentnie chłodne relacje są rewelacyjnym nośnikiem reklamowym. Sam Wolff mówił o tym w ostatnich wywiadach próbując nawiązać do klasycznych pojedynków chociażby pomiędzy Senną, a Prostem. Szczególnie w sytuacji bezdyskusyjnej przewagi Mercedesa kulisy właśnie tej rywalizacji są głównym, a czasami wręcz jedynym magnesem dla kibiców.

W sobotę na Hungaroring panował chaos. Wyjątkowo duże opady deszczu znacznie opóźniły rozpoczęcie kwalifikacji. W przeciwieństwie do niedawnego GP Wielkiej Brytanii, gdzie wiele osób miało pretensje o zbyt zachowawczą reakcję Charliego Whitinga na opady deszczu tym razem rzeczywiście ilość wody na torze uniemożliwiała punktualne rozpoczęcie sesji. Przebieg kwalifikacji również był dość chaotyczny. Najpierw mokry, a następnie podsychający tor okazał się dla niektórych zbyt wymagający. Spora ilość drobnych incydentów potrafiła przeszkodzić innym w uzyskaniu optymalnego rezultatu. Takie problemy miał chociażby Hamilton w Q3. Na decydującym okrążeniu pojawiły się żółte flagi ze względu na znajdującego się poza torem Fernando Alonso. Trzeba podkreślić, iż właśnie ostatnie sekundy treningu stanowiły najlepszą okazję do uzyskania dobrego czasu.

Tor bowiem z każdym okrążeniem podsychał i był coraz szybszy. Pechowy timing Hamiltona wykorzystał Rosberg zdobywając pole position. Były wątpliwości regulaminowe, ze względu na żółte flagi w trakcie najszybszego okrążenia Rosberga, ale sędziowie opowiedzieli się za brakiem konsekwencji. Rzucała się jednak w oczy przewaga szybkościowa Hamiltona. Podobnie ewidentna była dobra forma ekipy Red Bull w stosunku do Ferrari. Drugi rząd przypadł Danielowi Ricciardo i Maxowi Verstappenowi. Nie było to dużym zaskoczeniem. Charakter toru pod Budapesztem wyraźnie sprzyja aktualnej konstrukcji Red Bulla. Renault nie jest przecież najmocniejszym silnikiem, ale zarówno możliwości aerodynamiczne jak i trakcyjne są w przypadku Red Bulla na bardzo wysokim poziomie.

W niedzielę perfekcyjnie wystartował Hamilton. Dzięki bardzo późnemu dohamowaniu do pierwszego zakrętu był w stanie objąć prowadzenie. Poza tym w czołówce niewiele się zmieniło. Od chwili objęcia prowadzenia Hamilton próbował zastosować swoją stałą, wielokrotnie sprawdzoną taktykę. Chciał jak najszybciej rozbudować przewagę, aby następnie móc ją skutecznie kontrolować. Jednak pomimo pewnego deficytu prędkości w sobotę w trakcie wyścigu Rosberg okazał się bardzo szybki. Co prawda już po pierwszym okrążeniu przewaga Hamiltona przekraczała sekundę, a więc bardzo szybko był w stanie wyjść z newralgicznej strefy systemu DRS, ale już na 6-tym okrążeniu Rosbergowi udało się ustanowić najlepszy czas w wyścigu. Podobną presję na swojego kolegę z zespołu wywierał Max Verstappen skarżąc się na zbyt niskie tempo Daniela Ricciardo. Niezbyt rewelacyjne czasy samochodów Red Bulla próbowało wykorzystać Ferrari. W tym celu ściągnięto do boksów Vettela na wcześniejszą wymianę opon. Plan się powiódł i Niemiec powrócił na tor przed Verstappenem. Co więcej, Holender odpowiadając szybko na strategię włoskiego zespołu wyjechał z boksów za drugim kierowcą Ferrari Raikkonenem.

Fin jako jedyny z czołówki nie zjechał na tym etapie na wymianę przez co dysponował zdecydowanie bardziej zużytymi oponami niż Verstappen. Próby przeprowadzenia ataku nie przyniosły skutku i przez wiele okrążeń Holender musiał podążać za Kimim przez co nie był w stanie wykorzystać potencjału świeżych opon. Rywalizacja pomiędzy tymi kierowcami miała swój dalszy ciąg do samej mety wyścigu. To pokazuje, że tempo bolidów Ferrari na długim dystansie jest naprawdę całkiem dobre. Przed wyścigiem szef Red Bulla Christian Horner opowiadał o ambitnych planach wyprzedzenia Ferrari w klasyfikacji konstruktorów. Jak się okazało po wyścigu nie jest to takie proste (Red Bull nadal pozostaje w klasyfikacji za zespołem z Maranello, choć różnica to zaledwie 1 punkt). Ciekawym elementem tego pojedynku było baczne zwracanie uwagi na przekraczanie obrzeża toru przez konkurenta. Regulamin w tym zakresie jest coraz bardziej surowy. Planuje się zastosowanie elektronicznego pomiaru.

ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek: Czuję się dobrze w roli faworyta

Dalsza część wyścigu to powtarzające się próby Rosberga wejścia w strefę DRS. Hamilton z całą pewnością nie czuł się komfortowo i nie miał tak pełnej kontroli nad swoim prowadzeniem do jakiej wielokrotnie był przyzwyczajany. Co kilkanaście okrążeń Rosberg podkręcał tempo i zmuszał Hamiltona do reakcji. Trzeba jednak przyznać, że ta reakcja zawsze następowała. Również wtedy kiedy na 8 okrązeń przed metą Hamilton popełnił drobny błąd zbyt mocno opóźniając hamowanie. Stracił na tym ponad sekundę, a w efekcie Rosberg natychmiast znalazł się tuż za nim. Nie był jednak w stanie w żaden sposób z tego prezentu skorzystać.

Hamilton powoli, lecz konsekwentnie po raz któryś już w tym wyścigu był w stanie odbudować straty i przejąć względną kontrolę nad wyścigiem. Tak wiec jego zwycięstwo było w pełni zasłużone, a Grand Prix Węgier może oznaczać punkt zwrotny w skali sezonu. Pierwszy raz bowiem od inauguracyjnego wyścigu w Australii prowadzenie w klasyfikacji objął Lewis Hamilton. Zniwelował tym samym skutecznie bardzo poważną przewagę punktową Rosberga, a co najważniejsze ma aktualnie minimalną, ale jednak przewagę szybkościową. Ruch zdecydowanie należy teraz do Rosberga.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Komentarze (0)