Po wygranym przez Ferrari wyścigu w Australii, środowisko F1 niecierpliwie wyczekuje GP w Chinach, które ma dać odpowiedź czy Włosi rzeczywiście dogonili pod względem osiągów Mercedesa. Tor w Szanghaju ma bowiem wyeksponować deficyt prędkości bolidów Ferrari.
- Przekonamy się w sobotę! - zapowiedział lider klasyfikacji generalnej kierowców, Sebastian Vettel. - My również zanotowaliśmy postęp, jeśli chodzi o mocy jednostki napędowej, dlatego nie musimy przed nimi niczego ukrywać.
- Mercedes ma wciąż bardzo silny pakiet - widać to było zwłaszcza w kwalifikacjach, gdy byli nieznacznie przed nami. Wyścig to zupełnie inna bajka. Powiedziałbym nawet, że w takich warunkach, to my byliśmy minimalnie szybsi - dodał.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
Przed Grand Prix w Chinach Vettel nie chce typować, kto stanie do walki o zwycięstwo, pamiętając historię zawodów w Szanghaju. - Tutaj zawsze było wiele niespodzianek - wspomina. - W 2007 roku podczas mojego pierwszego startu, zacząłem wyścig 17. a skończyłem na 4. miejscu. Pomógł nam wówczas deszcz. Dlatego nigdy nie wiadomo co wydarzy się w Chinach - podsumował.