W Bahrajnie, podobnie jak tydzień wcześniej w Chinach wyjątkowo ciekawe były kwalifikacje. Do tej pory Lewis Hamilton, w kluczowej odsłonie czasówki miał wypracowany dość regularny system. Na próby zdobycia pole position przez Rosberga miał najczęściej skuteczną odpowiedź w ostatnich sekundach treningu oficjalnego. Nie tym razem. Valtteri Bottas okazał się lepszy i z minimalną przewagą zdobył pierwsze w swojej karierze F1 pole position. Fin pokonał wielokrotnego mistrza świata w jego własnej konkurencji. Kolejne pozycje nie były zaskoczeniem. Różnica w stosunku do Vettela nadal utrzymuje się na bardzo podobnym poziomie. Przewaga szybkościowa Mercedesa jest wyraźna, ale w porównaniu z zeszłym sezonem mocno ograniczona. To oznacza, że wyścig to inna bajka. Nie ma już takiej nadwyżki szybkościowej Mercedesa, która gwarantowałaby nietykalność w niedzielę. Niuanse zaczynają mieć kluczowe znaczenie.
Bottas dobrze wystartował, z kolei Hamilton wyraźnie gorzej. Start był zbyt agresywny i Lewis stracił swoją drugą pozycję na rzecz Vettela, który od pierwszych okrążeń utrzymywał się bezpośrednio za Bottasem. To właśnie jest charakterystyczne w sezonie 2017. Pomimo, iż Mercedes jest szybszy to w wyścigu szanse w stosunku do Ferrari się co najmniej wyrównują. W pierwszej fazie Grand Prix Hamilton miał spore problemy z odparciem ataków Verstappena, którego samochód jest przecież wyraźnie wolniejszy. Holender jednak, pomimo rewelacyjnego startu i dobrego tempa wyścigowego odpadł tuż po pierwszym pit stopie. Z kolei Bottas pomimo, iż prowadził już na 10. okrążeniu dostał informację o zbyt wysokich ciśnieniach opon. Jednak zespół Mercedes GP i tak miał szczęście. Dwa okrążenia później na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa i zdecydowano się na natychmiastowe ściągnięcie obu aut.
Jako, że Hamilton zjeżdżał jako drugi wiedział, że będzie musiał kilka sekund czekać na swoją kolej. Mając tuż za plecami Ricciardo próbował zatem maksymalnie go spowolnić podczas zjazdu do boksów. Miało to ewidentnie niesportowy charakter i osobiście bardzo mi się kojarzyło z ostatnim wyścigiem poprzedniego sezonu kiedy Lewis robił co mógł, aby ograniczyć tempo wyścigowe Rosberga. To jest mniej pozytywna strona Hamiltona. Tym razem sędziowie nie byli mocno wyrozumiali i kierowca Mercedesa dostał karę pięciu sekund. Jednak Ferrari kolejny raz miało perfekcyjnie dopracowaną strategię. Vettel zjechał na pierwszy pit stop wcześniej i udało mu się znaleźć za samochodem bezpieczeństwa na pierwszej pozycji. To był jeden z kluczowych momentów wyścigu. Przy ponownym starcie Bottas robił co mógł, aby zaatakować lidera jednak Vettel utrzymał prowadzenie. Sytuacja zmieniała się dość dynamicznie. Raptem po kilku okrążeniach okazało się, że Bottas nie jest w stanie utrzymać dłużej takiego tempa jak kierowca Ferrari.
W drugiej połowie zawodów mocno rzucały się w oczy bardzo duże różnice w tempie wyścigowym poszczególnych zawodników w zależności od stanu opon, co trochę kłóci się z przedsezonowymi wypowiedziami Pirelli o rzekomej wyjątkowej odporności opon. Red Bull miał ewidentny problem z niedogrzaniem. Pierwsze okrążenia po wymianie opon były dla Ricciardo bardzo frustrujące. Stracił wtedy wiele pozycji. Również odpadnięcie Verstappena, przez niego samego na gorąco okrzyknięte "awarią hamulców" w moim przekonaniu mogło być spowodowane mocno ograniczoną przyczepnością kolejnego kompletu opon. Z kolei relacja Mercedesa z oponami była zgoła odwrotna. Na finalnym pit stopie założono twardsze ogumienie, a mimo to Hamilton nie był w stanie nawiązać bezpośredniej walki z Vettelem i to pomimo faworyzujących go team orders Mercedesa, który tradycyjnie stawia wszystko na kierowcę mającego szanse na zwycięstwo. Uznano, że w tym wypadku był to Hamilton. Może trochę pochopnie. Podium mogło wyglądać inaczej gdyby Bottas nie musiał aż dwukrotnie przepuszczać swojego kolegi z zespołu. Decyzja jest tym bardziej dyskusyjna, iż co najmniej od połowy wyścigu szanse Hamiltona na zwycięstwo były mocno ograniczone, szczególnie biorąc pod uwagę nałożoną karę. Toto Wolff tłumaczy, co prawda niskie tempo wyścigowe Bottasa złymi ciśnieniami wyjściowymi spowodowanymi awarią generatora, ale przy aktualnej technologii wydaje się to mało realne.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: błysk Messiego dał zwycięstwo Barcelonie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Tak jak pisałem Mercedes jest aktualnie w dość trudnej sytuacji. W przeciwieństwie do poprzednich sezonów teraz kluczowy dla zespołu jest cały pakiet. Nie ma już niestety tak dużej przewagi szybkościowej. Jakikolwiek deficyt w zakresie projektu samochodu, jego aerodynamiki czy ustawień pod dany wyścig może decydować o sukcesie lub porażce. To jest dla ekipy z Brackley najlepszy test. Trafność set upu, tempo rozwoju czy otwarta walka na torze. To aspekty, które przez ostatnie kilkadziesiąt miesięcy nie były dla Mercedesa kluczowe w takim stopniu jak teraz. I to właśnie te aspekty będą decydować o tym kto wygra tegoroczny cykl.
Natomiast Ferrari w końcu może mówić o tak długo wyczekiwanym przełomie. Ostatnie kilka lat nie były dla Włochów bardzo łaskawe, a presja zarówno szefów koncernu jak i tifosi coraz większa. Jak tuż przed startem podkreślał słynny ekspert Giorgio Piola tajemnica sukcesu leży w wyjątkowo udanym balansie co wyraźnie ogranicza zużycie opon. Powrót ekipy z Maranello do czołówki to dobra wiadomość nie tylko dla włoskich tifosi, ale dla całej Formuły 1. Powrót jak na razie skuteczny, ponieważ Vettel właśnie umocnił się na samej górze klasyfikacyjnej tabeli.
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.