Maciej Rowiński: Robert Kubica, czyli niemożliwe nie istnieje (komentarz)

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica

2315 dni. Tyle czasu minęło, od kiedy Robert Kubica po raz ostatni prowadził samochód Formuły 1. We wtorek, na tym samym torze, po którym jeździł na kilka dni przed wypadkiem, znów wsiadł za kierownicę bolidu, udowadniając że niemożliwe nie istnieje.

W tym artykule dowiesz się o:

Sportowa kariera Roberta Kubicy to gotowy scenariusz filmowy. Młody kierowca z kraju bez wyścigowych tradycji, bez wsparcia narodowego koncernu, który może wykupić miejsce w najlepszym zespole i bez kontaktów, otwierających wiele bocznych drzwi, prowadzących do Formuły 1. Wszystko, co osiągnął - wywalczył ciężką pracą i olbrzymim talentem. W końcu dostaje angaż w BMW, zastępuje byłego mistrza F1, w barwach niemieckiego teamu wygrywa dla niego pierwszy wyścig w historii, ogrywając w bezpośredniej walce niemieckiego kierowcę. Później przychodzi perfekcyjny 2010 rok już w Renault, wielkie nadzieje przed kolejnym sezonem i w końcu wypadek podczas małego rajdu we Włoszech.

Po ponad sześciu latach Kubica ponownie usiadł za kierownicą samochodu F1. W odbywających się na torze w Walencji prywatnych testach zespołu Renault. Polak wraca do bolidu F1 (model E20 z 2012 roku) w swoim stylu. Zrobił to po cichu, utrzymując wydarzenie w tajemnicy tak długo, jak się da. Takie zachowanie w środowisku, w którym kierowcy robią wszystko, aby zwrócić na siebie uwagę mediów jest nietypowe, ale nie dla Kubicy. Polak od zawsze więcej robił niż mówił. Jego wyjątkowość polega również na tym, że nigdy nie szukał fleszy, to one go szukają.

Kiedy wypadek brutalnie przerwał jego karierę w F1, rok w rok przez sześć lat, świat który bez sentymentów żegna kolejnych kierowców, cały czas nie mógł sobie darować, że z Lewisem Hamiltonem, Sebastianem Vettelem i Fernando Alonso nie może się ścigać kierowca, który w swojej najwyższej formie był perfekcyjny, w gorszej i tak wybijał się ponad przeciętność. Brytyjscy i włoscy dziennikarze przy okazji pisania przedsezonowych tekstów i analiz, wielokrotnie podkreślali, że w stawce brakuje jednego człowieka - Roberta Kubicy. Nikt nie płakał, że z F1 zniknęli Sebastien Buemi, Paul di Resta, czy Nick Heidfeld. To byli dobrzy kierowcy, ale jednak skala talentu nieporównywalna. Żeby nie pozostać gołosłownym. Giorgio Terruzzi, ceniony włoski dziennikarz w tekście poświęconym Kubicy, pisał: "Utrata Roberta Kubicy to jedna z najbardziej znaczących strat współczesnej Formuły 1. Zarówno jeśli chodzi o skalę talentu, poziom determinacji, wzbudzaną sympatię, otwartość i łatwość w komunikacji. Wygrał jedną Grand Prix, w Kanadzie w 2008 roku. Prawdopodobnie wygrałby wiele więcej, prawdopodobnie z Ferrari". Z kolei prestiżowy magazyn "Autosport" umieścił Polaka na trzecim miejscu listy najlepszych kierowców w historii F1 bez tytułu mistrzowskiego. Przykłady można by mnożyć.

Tym, co jednak przemawia do mnie najmocniej i z jednej strony pokazuje szacunek, jakim cieszy się Kubica, a z drugiej dobrze pokazuje jego mentalność jest scenka z 2008 roku. Podczas uroczystej kolacji zespołu BMW, w roli konferansjera wystąpił Alex Zanardi. Były kierowca F1, który w wyniku wypadku na torze stracił obie nogi. Nie poddał się, wrócił do motosportu i znów się ścigał. W rozmowie z Kubicą powiedział, że widzi w nim szybkość Ayrtona Senny, determinację Michaela Schumachera i mądrość Alaina Prosta. Kiedy zapytał, jaka jest czwarta cecha, żeby zostać mistrzem, Kubica odpowiedział: "Nie poddawać się, nigdy. Jak Alex Zanardi".

Kubica po wypadku z 6 lutego 2011 roku nigdy się nie poddał. Po ponad sześciu latach znów wsiadł za kierownicę samochodu F1, czyli tam gdzie jest jego miejsce. Co będzie dalej? Najlepiej przypomnieć słowa samego Kubicy. "Uważam, że lepiej po cichu robić swoje, a potem pozytywnie zaskakiwać". I tego się trzymajmy.

ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa

Źródło artykułu: