Ten człowiek nic nie zostawia przypadkowi. Dzień przed rozegraniem kolejnej edycji GP Kanady Robert Kubica zasiada przed kamerami jednej ze stacji telewizyjnych i ze spokojem w głosie opowiada jak świetnie czuł się wracając do bolidu F1 po sześciu latach i że jest gotowy na więcej. Więcej znaczy dokładnie tyle, że mentalnie przygotował się już na to, by ogłosić gotowość do powrotu na salony motorsportu.
W ostatnich miesiącach rosło napięcie związane z aktywnością Roberta na torze. Brakowało regularnych startów w którejkolwiek z serii wyścigowych choć wiele zapowiadało, że właśnie tak będzie wyglądał ten sezon. Za wszystkim stał gotowy plan. Kibice spekulowali jednak na potęgę po każdym pojawieniu się informacji o Robercie w mediach.
Po drodze do testów z Renault w Walencji były m.in. jazdy bolidem Formuły E czy GP3. Natychmiast zastanawiano się więc czy to właśnie w zawodach tej rangi ujrzymy za chwilę Polaka. Musiał odpowiadać, dementować. Na wszystko nabierali się nie tylko kibice. Kierowcy elektrycznej Formuły zaczęli bowiem opowiadać jak świetnie byłoby mieć kogoś takiego jak Kubica w swojej stawce. On zaś stawiał małe kroczki do własnego celu. Ostatni, jak sam przyznał w sobotę, był milowy.
Deklaracja o gotowości do prowadzenia bolidu F1 i powrotu do samego sportu przyszła także w nieprzypadkowym momencie. 10 czerwca 2007 roku świat Formuły 1 nerwowo spoglądał na roztrzaskany bolid BMW Sauber, który dosłownie frunął w powietrzu nim rozpadł się na małe kawałki. W środku siedział Kubica. Poziom bezpieczeństwa obecnych bolidów pozwolił mu przeżyć tamten wypadek w Montrealu. Po równo dziesięciu latach Kubica rzucił deklarację, która wywołała nie mniejsze poruszenie.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica ponownie za kierownicą F1. Kulisy wielkiego powrotu Polaka
Przekaz od Roberta Kubicy był jasny - potrafię prowadzić znów ten bolid, testy to pokazały, jestem gotowy na więcej. Co dalej? Piłeczka jest po stronie... no właśnie. Kierowca bez zespołu czeka na odpowiedź teamów nim zainteresowanych. Renault wykonało kapitalną robotę umożliwiając mu testy bolidem sprzed 5 lat. Czy będą gotowi podstawić Robertowi tegoroczną maszynę? Chyba warto, chociażby po to, by usłyszeć kilka cennych uwag od jednego z najlepszych testerów maszyn wyścigowych w historii. Fabryczny zespół chce przecież wrócić na szczyt Formuły 1. Czy jest możliwe, że z Kubicą w składzie? To pytanie nie było chyba nigdy wcześniej bardziej zasadne.
Wielu bardzo szybko przymierzyło Roberta do fotela w drugim bolidzie Renault obok Nico Hulkenberga. W zasadzie sprawa oczywista - pojechał na testy, wykręcił świetne czasy, podstawowy kierowca teamu Jolyon Palmer daje plamę na całej linii - finałem całej historii niech więc będzie przekazanie bolidu w ręce Kubicy. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Nie warto nawet rozpisywać się nad tematem przyznania Kubicy superlicencji potrzebnej na starty w F1. FIA zrobi to raczej bez wahania. Wcześniej jednak komisja lekarska federacji pochyli się z pewnością nad jego ograniczeniami w ręcę, która ucierpiała po feralnym wypadku rajdowym w 2011 roku. Co jeśli i tutaj zapali się zielone światło?
Konkurencyjność kierowcy w Formule 1 jest wciąż w cenie. Trudno powiedzieć czy Robert będzie przebierał w ofertach teraz, gdy ogłosił swoją gotowość do powrotu, a eksperci w Renault przyznali, że może on rzeczywiście prowadzić bolid. Najbliższe testy samochodów obecnej generacji F1 zaplanowano na początek sierpnia. Czy Kubica otrzymał już na nie zaproszenie?
Żaden zespół nie powinien sobie pozwolić na ryzyko zatrudnienia kierowcy który w pewnym momencie sezonu będzie musiał ogłosić, iż nie jest gotowy prowadzić bolidu na określonym torze. Po ostatnich słowach Kubicy można wierzyć, iż jego limity zniknęły. Wątpliwe jednak, by fabryczne ekipy Mercedesa czy Ferrari tak szybko myślały o włączeniu go do swojego składu. Sprawę inaczej może stawiać Renault, szykujące się powoli do podbicia Formuły 1 czy prywatne zespoły, które mogą zyskać więcej na zatrudnieniu u siebie kierowcy z tak wielką wiedzą.
Kto potrzebowałby najbardziej kierowcy o profilu Polaka? Bardzo szybko na myśl przychodzą brytyjskie ekipy Williamsa i McLarena. W pierwszej zatrudniony na ostatnią chwilę Felipe Massa, który duszą i ciałem był już na emeryturze, by zdecydować się jeszcze na powrót. W drugiej za chwilę dojdzie do trzęsienia ziemi po rozstaniu z Hondą (coraz mniej wątpliwości). Zespół może jednocześnie dostać silnik Mercedesa i stracić Fernando Alonso, jeśli ten otrzyma atrakcyjniejszą ofertą. Być może i w tej wielkiej korporacji ktoś pochyli się nad możliwością propozycji kontraktu dla zawodnika o umiejętnościach mistrzowskich, który chce wrócić po 6 latach do sportu?
Kto więc zareaguje na deklarację Kubicy? Raczej nie ma wątpliwości, że pochodzący z Krakowa kierowca za chwilę zasiądzie za kierownicą jednego z dziesięciu obecnych bolidów Formuły 1, by sprawdzić jak radzi sobie z maszyną nowej generacji. A potem długopis w rękę i podpis.