Ferrari nie chce wojny z Mercedesem

W trakcie wyścigu o Grand Prix Azerbejdżanu nie brakowało kontrowersji pomiędzy kierowcami Mercedesa i Ferrari. Włosi nie chcą jednak iść na wojnę ze swoim głównym rywalem.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Mercedes PAP/EPA / VALDRIN XHEMAJ / Mercedes

Zaczęło się od kolizji Kimiego Raikkonena z Valtterim Bottasem, do której doszło zaraz po starcie do niedzielnego wyścigu. Później gorąco było też pomiędzy Sebastianem Vettelem oraz Lewisem Hamiltonem. Niemiec wjechał w Brytyjczyka podczas jazdy za samochodem bezpieczeństwa, za co został ukarany przez sędziów.

Ostro na wydarzenia z Baku zareagował Hamilton, który stwierdził, że w niedzielę kibice zobaczyli "prawdziwe oblicze Vettela". Ekipa z Maranello nie chce się jednak wdawać w słowne potyczki z kierowcami Mercedesa. - Przeprowadzimy analizę wyścigu, ale nie będziemy narzekać, bo to nie jest w naszej naturze. Mieliśmy incydent Bottasa z Raikkonenem, potem Vettela z Hamiltonem, ale czy to znak, że F1 jest areną walki jak Koloseum? Jeśli tak, to po prostu to powiedzmy, wprowadźmy jakąś poprawkę do regulaminu i wszyscy będą się emocjonować - powiedział Maurizio Arrivabene w rozmowie z "Sky Italia F1".

Szef Ferrari jest zdania, że wydarzenia z Grand Prix Azerbejdżanu sprawią, że jego zespół będzie jeszcze bardziej zdeterminowany, aby odnieść sukces w kolejnym wyścigu. - Będziemy walczyć jeszcze mocniej w Austrii. Będziemy bardziej zmobilizowani. Bo my nie tylko dużo mówimy, równie sporo czasu poświęcamy na pracę - dodał.

Po niedzielnym wyścigu Vettel był zdania, że Hamilton ponosi część winy za kolizję, bo nagle zwolnił jadąc za pojazdem bezpieczeństwa. - Krytykowanie może się wydawać nieeleganckie z naszej strony. Nie chcemy, by ktoś uznał, że znaleźliśmy sobie wymówkę. Sytuację trzeba ocenić bardzo wnikliwie. Jeśli są jakieś wątpliwości odnośnie tego incydentu, to działają na korzyść Ferrari. Najważniejsze jest jednak patrzenie w przyszłość i skupienie się na tym, by wszystko było w porządku - stwierdził Arrivabene.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wróci do Formuły 1? Michał Kościuszko zabrał głos

Na krytykę Vettela zdecydował się za to Niki Lauda. Dyrektor Mercedesa w jednym z wywiadów przyznał, że Hamilton miał prawo zmienić tempo jadąc za samochodem bezpieczeństwa. Austriak całą odpowiedzialność za incydent zrzucił na kierowcę Ferrari. - Lauda może mówić, co chce. Czasem mówi sam za siebie, czasem nawet przemawia za nas. Jak już powiedziałem, my tego komentować nie będziemy. Pracujemy i robimy swoje, a Lauda niech sobie mówi. On ma swój punkt widzenia, my mamy własny, a ponownie zobaczymy się w Austrii. Lauda nadal będzie gadać, my nadal będziemy słuchać, a do końca sezonu jest jeszcze dwanaście wyścigów - podsumował szef ekipy z Maranello.

Vettel, pomimo kary za incydent z Hamiltonem, dojechał do mety w Baku na czwartej pozycji. Hamilton był piąty. W klasyfikacji generalnej Formuły 1 lepiej wygląda sytuacja kierowcy Ferrari. Vettel przewodzi stawce ze 153 punktami na koncie. Brytyjczyk traci do niego 14 "oczek".

Kto zostanie w tym roku mistrzem świata F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×