Na początku czerwca w zamkniętych testach na torze imienia Ricardo Tormo Kubica przejechał 115 okrążeń bolidem Renault E20 z 2012 roku. I choć była to dla Polaka pierwsza taka próba po wypadku sprzed sześciu lat, wypadł znakomicie. Osiągał wyraźnie lepsze czasy od testowego kierowcy Renault Siergieja Sirotkina.
Od tego czasu odżyły spekulacje dotyczące ewentualnego powrotu naszego reprezentanta do Formuły 1. Coś, co uważano już za niemożliwe, nagle zaczęło majaczyć gdzieś na horyzoncie, a kolejne szanse do sprawdzenia się oferowane 32-letniemu krakowianinowi przez stajnię z Enstone sprawiły, że obraz Kubicy walczącego na torze z kierowcami najsłynniejszej wyścigowej serii świata staje się coraz wyraźniejszy.
Teraz o kulisach czerwcowych testów Walencji opowiedział Anthony Rowlinson. Dziennikarz "F1 Racing" był w Hiszpanii, gdy Kubica pokazywał, że talentu zapomnieć się nie da. Opisał to w swoim magazynie, opowiedział o tym telewizji Eleven Sports, a także swoim rodakom ze SkySports F1.
Czerwcowe testy w Walencji Rowlinson nazwał najbardziej fascynującym dniem, jaki przeżył, obserwując F1 jako dziennikarz. - Przed ich rozpoczęciem był pewien poziom cichego oczekiwania, ale nikt tak naprawdę nie wiedział, co będzie z Robertem - powiedział w rozmowie ze SkySports. - Oczywiście, był przygotowany, Renault pracowało z nim na symulatorze, ale nikt nie miał pojęcia, jak zareaguje, dopóki nie pojawił się na torze.
ZOBACZ WIDEO Kuba Przygoński: wiele się nauczyłem na Rajdzie Polski (WIDEO)
- Obserwowałem jego jazdę z garażu i już po jednym okrążeniu można było wyczuć tam atmosferę w rodzaju "O mój Boże, on wciąż absolutnie to ma". Nastąpił moment, w którym zdano sobie sprawę, że pomimo urazów i bardzo długiego, męczącego procesu rehabilitacji, Robert wciąż jest w pełni zdolny do prowadzenia bolidu Formuły 1 z odpowiednią prędkością. W garażu się to czuło - kontynuował Rowlinson.
- Od tego momentu znaczenie dnia się zmieniło. Nie chodziło już o to, żeby po prostu posadzić Roberta w bolidzie. Zaczęto jak należy oceniać jego możliwości - dodał.
Dziennikarz "F1 Racing" jest wielkim optymistą, jeśli chodzi o powrót polskiego kierowcy do grona najlepszych ścigantów świata. Jego zdaniem Polaka zobaczymy w testach na Węgrzech, i to w bolidzie z 2017, a nie 2012 roku.
- Jeśli Renault da mu do dyspozycji auto z 2017 roku, w którym sprawdzi się na tle aktualnych kierowców F1, to według mnie będą musieli przestać zwodzić i robić uniki w tej sprawie. Prywatny test w Walencji to jedno, jazda pod górkę na festiwalu w Goodwood to drugie, ale jeśli posuną się tak daleko, to znaczy, że oceniają do czego jest zdolny - podkreśla Rowlinson.