Alfa Romeo od dłuższego czasu siedzi w głowie dyrektora wykonawczego grupy FIAT, a jednocześnie prezesa Ferrari, Sergio Marchionne. Włoch marzy o tym, by marka z Turynu ponownie znalazła się w Formule 1 i wydaje się, że znalazł na to sprytny sposób.
Według "Auto Bild" Ferrari pozostanie w kolejnych latach dostawcą jednostek napędowych dla amerykańskiego teamu Haas przy jednoczesnej zmianie nazwy silników na Alfa Romeo. W ten sposób włoski producent zostałby oficjalnym partnerem technicznym stajni z Kalifornii.
Wydaje się też wielce prawdopodobne, że w przyszłym roku w jednym z bolidów Haas zasiądzie Antonio Giovinazzi. 23-letni Włoch ma już zaplanowane występy w piątkowych treningach i według mediów jest to droga, która zaprowadzi go do fotela pierwszego kierowcy w 2018 roku.
Manewr z przemianowaniem nazwy oficjalnego dostawcy silników stosuje również od kilku sezonów Red Bull, który korzysta z jednostek Renault pod nazwą TAG Heuer.
ZOBACZ WIDEO Justyna Żełobowska: Marzyłam o medalu w Rio, ale przede mną była długa droga