Łukasz Kuczera: Robert Kubica. Pan Kierowca (komentarz)

PAP/EPA /  	XPB Images/Press Association Ima / Robert Kubica na Hungaroringu
PAP/EPA / XPB Images/Press Association Ima / Robert Kubica na Hungaroringu

Pewien duet komentatorów przypodobał sobie określenie "Pan Piłkarz". Skoro takim przydomkiem można określać Roberta Lewandowskiego i spółkę, to Roberta Kubicę trzeba nazywać "Panem Kierowcą". Jego środowe testy to była "truskawka na torcie".

Reprezentacja Polski w piłce nożnej pnie się ostatnio w górę w rankingu FIFA i wygrywa mecz za meczem, a więc "Panów Piłkarzy" mamy coraz więcej. W motorsporcie, a szczególnie w Formule 1, już tak różowo nie jest. Jedynym rodzynkiem był i jest Robert Kubica. Tyle że koszmarny wypadek w 2011 roku wyhamował jego karierę niemal do zera.

W ostatnich tygodniach kibice zobaczyli jednak światełko w tunelu. Testy w Hiszpanii i we Francji były niespodziewane. Aż w końcu doszło do testów na Węgrzech. Jak wiemy, to miał być test formy Kubicy. Zanosi się na to, że Polak zdał go śpiewająco.

Każdy zdrowo myślący człowiek mógł i powinien mieć jakieś obawy przed testami na Hungaroringu. Polak w czerwcu i lipcu testował samochód F1 z 2012 roku, ale jest on znacznie słabszy. A co jeśli tegoroczna maszyna okazałaby się trudna w okiełznaniu? Jasne. Niektóre źródła mówiły o tym, że 32-latek jeździł modelem z tego sezonu w symulatorze i był szybszy od Nico Hulkenberga. Jednak to nadal tylko (albo aż) symulator.

Środa na Hungaroringu dała nam jednak kilka odpowiedzi. Wystarczy popatrzeć na czasy Kubicy podczas dłuższych przejazdów. Polak był regularny jak szwajcarski zegarek. Kolejne "kółka" w granicach 1:21.2-1:21.5. To tempo lepsze od tego, które w niedzielnym wyścigu zaprezentowali Jolyon Palmer oraz Nico Hulkenberg. Palmer w niedzielę najlepszy czas wykręcił na 68. okrążeniu (1:21.589), z kolei Hulkenberg na 61. (1:21.611). Aby oddać jednak sprawiedliwość Brytyjczykowi i Niemcowi, nie wiemy, ile paliwa w samochodzie miał podczas dłuższych przejazdów Kubica. Rywalizacja w wyścigu rządzi się też swoimi prawami. Można utknąć za innym kierowcą, czasem należy przepuścić któregoś z rywali, itd. W testach coś takiego nie miało miejsca.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica w bolidzie Renault na Hungaroringu

Nie było też sytuacji, w której krakowianin nagle straciłby tempo i zaczął kręcić czasy o sekundę gorsze. Osiągane przez niego rezultaty nie wskazują też na to, aby Kubica miał problemy fizyczne. Środowe jazdy odbywały się przecież w niemal tropikalnych warunkach. Jeśli ktoś się obawiał, że po wypadku 32-latek nie wytrzyma kondycyjnie, że być może jego ręka odmówi posłuszeństwa, właśnie został pozbawiony złudzeń.

W środę wyszedł też naturalny talent Kubicy. Niewielu jest kierowców, którzy tak dobrze czują samochód i są w stanie jasno określić inżynierom, w którą stronę należy podążać. Polak sam przyznał, że poprawił swoje czasy po przerwie na lunch. Bo miał pewne przyzwyczajenia sprzed lat i musiał o nich zapomnieć. Bo po południu nieco lepiej ustawiono pojazd, który tak bardzo różni się od konstrukcji z 2012 roku. Krakowianinowi wystarczyła ledwie godzinna przerwa na obiad, by przekazać jasno określone wskazówki pracownikom Renault.

Dlatego mówiąc o Kubicy warto używać określenia "Pan Kierowca". Skoro tak ochoczo do slangu kibiców weszło określenie "Pan Piłkarz", to w przypadku Kubicy podobny zwrot jest jeszcze bardziej wskazany. Bo ilu obecnie mamy tych "Panów Piłkarzy"? Lewandowski, Grosicki, Glik, Piszczek? A Kubica był, jest i pozostaje jedyny. I prędko się to nie zmieni, bo nie zanosi się na to, by do F1 miał dołączyć jakiś inny kierowca z Polski.

Co będzie dalej z Kubicą? To wiedzą tylko szefowie Renault i on sam. Menedżer Polaka we włoskiej prasie twierdzi, że "to był ostatni test", że "nie ma żadnych dalszych planów". Oczywiście. Równie autentycznie brzmiały zapewnienia Renault sprzed kilku tygodni, że 32-latka na pewno nie zobaczymy na testach po Grand Prix Węgier. W każdej plotce jest ziarnko prawdy, więc jeśli część mediów podawała, że Kubica może zastąpić Palmera już w Belgii po wakacyjnej przerwie, to najwidoczniej jest taka szansa. A jeśli nie, to być może do powrotu dojdzie w sezonie 2018?

Panie Kierowco, czekamy. Twój powrót to byłaby "truskawka na torcie".

Łukasz Kuczera 

Źródło artykułu: