Mercedes cieszy się z dramatu Ferrari
Kolizja Sebastiana Vettela w Grand Prix Singapuru sprawiła, że Niemiec zamiast wrócić na fotel lidera klasyfikacji generalnej mistrzostw świata, traci aż 28 punktów do Lewisa Hamiltona. Z dramatu Ferrari cieszą się szefowie Mercedesa.
Jednak zaraz po starcie do wyścigu doszło do kolizji trzech kierowców, w którą zaangażowani byli oprócz Vettela Max Verstappen oraz Kimi Raikkonen. Cała trójka w ten sposób przedwcześnie odpadła z rywalizacji. - O poranku mieliśmy rozmowę, by ograniczyć straty w Singapurze, by stracić w tym wyścigu jak najmniej do Ferrari. Tymczasem opuszczamy ten kraj z pierwszą i trzecią pozycją na mecie. Z naszej perspektywy to świetny wynik - przyznał Toto Wolff, szef Mercedesa.
Austriak nie ukrywa, że wie co obecnie czują szefowie Ferrari. Sam przeżył podobną sytuację w 2016 roku, gdy w Grand Prix Hiszpanii Hamilton zderzył się z Nico Rosbergiem. - Wiem, jak straszne uczucie temu towarzyszy. Jednak nie jesteśmy tutaj po to, by brać jeńców. Od momentu tej kolizji było wiadome, że jesteśmy na czele z Lewisem. Chodziło nam o odjechanie jak najlepszego wyścigu - dodał.
Wolff uznaje Vettela za winnego niedzielnej kolizji. - Sebastian nie zobaczył, że Kimi jedzie po zewnętrznej. Chciał się bronić przed Maxem, wypychając go. W takiej sytuacji trudno sprawdzić, czy na lewo od ciebie znajduje się inny samochód - podsumował szef ekipy z Brackley.
ZOBACZ WIDEO Aleksander Doba przepłynął Atlantyk kajakiem. "Bo ja jestem ciekawy życia!"