Scuderia Toro Rosso sprytnie wykorzystało okazję do przejęcia intratnego kontraktu na dostawę jednostek napędowych Hondy, po tym jak współpracę z Japończykami zakończył McLaren. Siostrzany zespół Red Bulla zyskał przez to darmowe silniki oraz dodatkowe wsparcie finansowe azjatyckiego koncernu.
- Nie rozumiem Toro Roso - dziwił się w rozmowie z serwisem "Autosport" Jacques Villeneuve. - Widzieli co działo się przez ostatnie trzy lata. Jak mogą sobie wyobrażać, że Honda im pomoże?
- Owszem zarobią na tej umowie więcej pieniędzy, ale tylko po to, aby jeździć na samym końcu? To jak z zespołami, które zaczynają brać wolnych kierowców płacących za miejsce. Dwa lata później już nie istnieją - zaznaczył Villeneuve. - McLaren wytrwał, bo to McLaren. My mówimy o Toro Rosso. Trzeba być ostrożny. To wielki hazard.
Mimo braku konkurencyjności Hondy na przestrzeni każdego z trzech ostatnich sezonów, Japończycy obiecali znaczące poprawki na rok 2018. McLaren nie chciał w to uwierzyć i zwrócił się o pomoc do Renault. Toro Rosso ma nadzieję, że Brytyjczycy popełnili pomyłkę.
ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest
- Czy wydarzyło się coś, co sugerowałoby, że Honda może się zmienić? Potrzebują kompletnie nowego silnika. Cały ich projekt zaczął się źle - powiedział Villeneuve. - Innym rozwiązaniem jest zostawienie produkcji komuś innemu i przypisanie jedynie jednostkom nazwy "Honda".
Jeśli Toro Rosso dokona znaczących postępów po wejściu do współpracy z Hondą, od 2019 roku silniki z Japonii mogę również trafić do bolidów pierwszego zespołu Red Bulla.