Do tej pory największymi rywalami w walce o tytuł mistrza świata byli Sebastian Vettel i Lewis Hamilton. Niemiec przed Grand Prix Singapuru przewodził tabeli z przewagą 3 punktów nad Brytyjczykiem. Po katastrofalnej w skutkach dla zespołu Ferrari rundzie na Marina Bay, gdzie obaj zawodnicy zakończyli rywalizację już na pierwszym okrążeniu, a Hamilton odniósł zwycięstwo, sytuacja nieco się odwróciła. Teraz trzykrotny mistrz świata jest liderem klasyfikacji z 28-punktowym zapasem.
Na dramacie kierowców stajni z Maranello zdecydowanie zyskał Mercedes w tym oczywiście Valtteri Bottas. Fin nadal znajduje się na trzecim miejscu, jednak jego strata do czterokrotnego mistrza świata to już tylko 23 oczka. Były kierowca Williamsa głęboko wierzy, że może zakończyć tegoroczną kampanię na co najmniej drugiej pozycji.
- To był dobry wyścig dla mnie i dla Lewisa, zyskaliśmy wiele punktów - rozpoczął odnosząc się do minionego GP Singapuru. - Mam nadzieję, że kolejne rundy również pójdą zgodnie z naszym planem. Nie lekceważymy jednak Ferrari. Do końca sezonu pozostało sześć wyścigów i można jeszcze wiele zdobyć.
- Dla zespołu ważne jest, aby wygrać również klasyfikację kierowców. Po prostu będę koncentrował się na próbie pokonania Sebastiana i jestem przekonany, że zespół będzie stał za mną. Nie myślę zbyt wiele o stracie do Lewisa. Różnica jest na ten moment dosyć spora. Muszę ścigać się z wyścigu na wyścig i starać się ją zmniejszyć. Nie wiem co będzie pod koniec, czy się uda czy nie. Lewis ma w tej chwili dobrą passę, a ja muszę wejść na wyższy poziom - dodał.
Kolejny wyścig F1 już w najbliższą niedzielę. Najszybsi kierowcy świata przeniosą się do Malezji, gdzie będą ścigać się po raz ostatni na torze Sepang.
ZOBACZ WIDEO Skromne zwycięstwo Interu Mediolan. Zobacz skrót meczu z Genoa CFC [ZDJĘCIA ELEVEN]