Jolyon Palmer przedwcześnie żegna się z Renault. "Dziękuję za ostatnie dwa sezony"

Materiały prasowe / Renault F1 Team / Na zdjęciu: Jolyon Palmer
Materiały prasowe / Renault F1 Team / Na zdjęciu: Jolyon Palmer

Jolyon Palmer zaskoczył swoich fanów. Brytyjski kierowca oznajmił w mediach społecznościowych, że niedzielne Grand Prix Japonii będzie dla niego ostatnim występem w barwach Renault.

W tym artykule dowiesz się o:

Od kilku tygodni było jasne, że współpraca Renault i Jolyona Palmera dobiegnie końca. Francuski zespół zakontraktował Carlosa Sainza z myślą o sezonie 2018, ale zapewnił sobie możliwość startów Hiszpana w swojej ekipie jeszcze w tym roku. Aby to jednak było możliwe, należało wcześniej rozwiązać kontrakt Palmera.

Negocjacje obu stron trwały od kilku tygodni. Renault oferowało Brytyjczykowi trzy miliony euro odszkodowania za wcześniejsze rozwiązanie współpracy, podczas gdy 26-latek miał się domagać kwoty sięgającej siedmiu milionów. W sobotę obu stronom udało się osiągnąć kompromis.

- Niedzielne Grand Prix Japonii będzie moim ostatnim wyścigiem w barwach Renault. Biorąc pod uwagę moją karę, będę ustawiony z tyłu na polach startowych. Jednak dam z siebie wszystko, jak zawsze. Dziękuję wszystkim za wsparcie, jakie otrzymywałem przez ostatnie dwa lata - ogłosił Palmer na swoim Instagramie.

Renault nie skomentowało sprawy. Francuski zespół na swoim kanale na Twitterze opublikował jedynie zdjęcie Palmera i zamieścił link do jego wpisu. Wiele wskazuje jednak na to, że w kolejnym wyścigu F1 w barwach ekipy z Enstone zobaczymy Sainza.

Palmer spędził w Renault dwa sezony, ale nie osiągał oszałamiających rezultatów. Punkty zdobywał jedynie w dwóch Grand Prix - w zeszłym roku w Malezji i przed paroma tygodniami w Singapurze. Dlatego też od dawna spekulowano o tym, że może on nie dokończyć sezonu z zespołem. Latem na jego miejsce przymierzany był Robert Kubica i to właśnie Polak zajął jego miejsce podczas oficjalnych testów F1 na Hungaroringu.

ZOBACZ WIDEO: Dariusz Tuzimek: Robert Lewandowski to piłkarz wszechczasów. Mamy herosa!

Komentarze (0)