Liberty Media przejęło władzę w Formule 1 z rąk znienawidzonego przez wiele osób ze środowiska Berniego Ecclestone'a. Mimo hucznych zapowiedzi zmian w skostniałych strukturach sportu, do tej pory nie widać wielkiej rewolucji pod batutą Amerykanów.
Na pierwszy poważny test przyjdzie poczekać aż do 2021 roku, gdy wejdą w życie nowe przepisy techniczne i zespoły będą musiały podpisać nowe porozumienie z Formułą 1. Już dziś słychać, że kierunek jaki zamierza obrać Liberty, nie podoba się największym graczom.
Kimi Raikkonen, obecny w Formule 1 od 2001 roku, jest zdania, że dotychczasowa działalność Liberty budzi pozytywne odczucia, ale z ich oceną wstrzymuje się właśnie do przytoczonej wcześniej daty. - Starają się uczynić sport lepszym, łatwiejszym do śledzenia i bardziej angażującym kibiców - uważa kierowca Ferrari. - Ich wpływ na Formułę 1 zobaczymy jednak dopiero za kilka lat, gdy zaczną obowiązywać nowe regulacje.
- Obecnie widać, że wkładają w to wiele wysiłku, słuchają wszystkich i zadają właściwe pytania. Zobaczymy czy wyciągną dobre wnioski, gdy otrzymamy nowe samochody - dodał.
Kimi Raikkonen przedłużył swoją dotychczasową umowę z Ferrari do końca 2018 roku. Fin po zakończeniu kolejnego sezonu będzie miał już 39 lat.
ZOBACZ WIDEO: Jerzy Górski: Byłem w wielkim głodzie narkotycznym. Lekarze bali się, czy nie zejdę