Daniił Kwiat ma wciąż wsparcie w F1. "Zasługuje by dalej tutaj jeździć"

AFP / ALEXANDER NEMENOV / Daniił Kwiat
AFP / ALEXANDER NEMENOV / Daniił Kwiat

Szef Toro Rosso i były pracodawca Daniiła Kwiata, Franz Tost nie uważa, by rosyjski kierowca zasługiwał na to, aby spędzić kolejny sezon poza królową motosportu. - Nie mógł pokazać całego potencjału, jaki niewątpliwie posiada - twierdzi Tost.

W tym artykule dowiesz się o:

Daniił Kwiat stracił miejsce w satelickiej stajni Red Bulla w trakcie poprzedniego sezonu F1, gdy przed GP Malezji do drugiego bolidu Scuderia Toro Rosso wsiadł Pierre Gasly. Pod nieobecność Francuza w USA, Rosjanin wrócił do kokpitu, lecz mimo zdobycia punktu nie utrzymał posady na kolejne zawody.

Red Bull wydał później oficjalny komunikat informujący, iż zaprzestał wsparcia dla Kwiata, którego karierę finansował od najmłodszych lat. 23-latek musiał więc na własną rękę szukać miejsca w F1. Na początku tygodnia media brytyjskie i włoskie podały, że Rosjanin jest drugą opcją Williamsa, który miał odstawić Roberta Kubicę i wybrać do swojego zespołu Siergieja Sirotkina. W razie problemów na ostatniej prostej przed podpisaniem kontraktu, posada trafiłaby w ręce Kwiata.

Zdaniem Franz Tosta z Toro Rosso jego były podopieczny został potraktowany zbyt surowo i zasługuje, by dalej mówić o sobie jak o kierowcy Formuły 1. - Jestem przekonany, że on wciąż posiada bardzo dużą "naturalną" szybkość - stwierdził Austriak. - Czasami był nawet szybszy od Daniela Ricciardo, ale w trakcie tego i poprzedniego sezonu nie mógł pokazać całego potencjału, jaki niewątpliwie posiada.

- Był wplątany w wiele incydentów na torze, ale w jego obronie trzeba powiedzieć, że liczne awarię samochodu nie pomagały mu zbudować pewności siebie. Być może krótka przerwa pomogła mu na nowo się odbudować i prawdopodobnie teraz widzielibyśmy Daniiła na zupełnie innym poziomie, w innym zespole - dodał.

Tost zauważył także, że słabością Kwiata były starty do wyścigów w trakcie, do których Rosjanin nie miał często cierpliwości i przez to odpadał, nierzadko rujnując również zawody rywalowi. - Czasami był zbyt agresywny na początku. Pierwszy zakręt to jego słaby punkt - uważa szef Toro Rosso. - Chciał uzyskać za dużo na pierwszych stu metrach - sukces za wszelką cenę, a to stawia cie pod presją - niepotrzebną presją. Mam nadzieję, że dostanie kolejną szansę, bo zasługuje na to, aby być w Formule 1 - zakończył.

ZOBACZ WIDEO: Jakub Przygoński: Robert Lewandowski dałby radę na Dakarze. Chętnie zdradzę mu wszystkie rajdowe tajemnice

Komentarze (2)
avatar
Rylszczak
13.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wsparcie w postaci monet ! 
Ko_ko_kot
13.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie zasługuje. Kolejny marny paydriver przepchany do F1 przez sponsorów tylko marnuje miejsce które mógłby zająć ktoś utalentowany i gwarantujący większą konkurencję na torach. Rak F1 ostatniej Czytaj całość