We wrześniu mijającego roku McLaren potwierdził, że po trudnych trzech sezonach, rozstaje się ze swoim dotychczasowym dostawcą jednostek napędowych. Decyzja o zerwaniu umowy z Hondą nie przyszła jednak łatwo i kosztowała zespół dwa tygodnie straty na rozwój przyszłorocznej maszyny.
Inżynierowie McLarena zostali zmuszeni do zmiany koncepcji projektu nowego samochodu w oparciu o nowy silnik Renault. Dyrektor wyścigowy teamu z Woking, Eric Boullier w połowie grudnia potwierdził jednak, że w fabryce wykonano ogromny krok naprzód i prace nad rozwojem bolidu odbywają się niemal zgodnie z harmonogramem.
- Być może zdecydowaliśmy o wyborze dostawcy silników dwa tygodnie za późno, ale teraz praktycznie odrobiliśmy stracony czas - powiedział Boullier. - Tak poważne decyzje są zawsze trudne do podjęcia. Koncepcja zwycięstw McLarena z Hondą była marzeniem wszystkich, to byłaby piękna historia.
- Dziś mamy dla nich wielki szacunek. Nie rozstaliśmy się w złych relacjach. Nie było słownych przepychanek, wrzasków i wytykania palcami. Jesteśmy profesjonalistami. To była decyzja biznesowa i oni to zrozumieli - dodał.
Mimo porażki projektu McLaren-Honda w brytyjskiej stajni przez cały czas panowało przekonanie, że obie marki wreszcie znajdą drogę do sukcesu. Marketingowo powrót japońskiego producenta dał bowiem wiele McLarenowi. - To smutne, że nie wyszło nam tak jak planowaliśmy. Pod kątem promocji naszych marek udało się idealnie, lecz pod względem wyników wszystko zawiodło - powiedział Boullier. - Tak jednak czasem bywa. Teraz chcemy ponownie być konkurencyjni i znów wrócić na szczyt - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Morderczy wyczyn reprezentanta Polski. "To było moje życiowe zwycięstwo"