1,6 mln dolarów w dwa miesiące! Ogromna wartość Roberta Kubicy

Newspix / Charniaux / XPB Images / Na zdjęciu: Robert Kubica
Newspix / Charniaux / XPB Images / Na zdjęciu: Robert Kubica

Aż 1,6 mln dolarów kosztowałaby reklama u boku Roberta Kubicy. Tylko przez dwa miesiące, w social mediach. I tylko w Polsce. Wartość reklamowa kierowcy rośnie w zawrotnym tempie. Raport dla WP SportoweFakty przygotowała Agencja Abanana.

W tym artykule dowiesz się o:

Liczby są niesamowite i pokazują jak bardzo ludzi interesuje powrót Roberta Kubicy do Formuły 1. Agencja sprawdziła dla nas tylko okres od 15 października do 19 grudnia. To dwa miesiące spekulacji, czy Kubica będzie jeździł bolidem Williamsa. W kontekście walki o pieniądze to są niebagatelne dane.

I tak. Wszystkie treści, które w tym czasie się pojawiły, warte są dokładnie 1 589 497 dolarów! Przekładając to na prosty język, gdyby wiadomości i wszystkie publikacje na temat 33-latka w mediach tradycyjnych i internecie były reklamą, to trzeba byłoby na nią zapłacić niemal 1,6 mln dolarów.

Maks Michalczak z Agencji Abanana tłumaczy: - Ekwiwalent reklamowy, który wyniósł prawie 1,6 mln dolarów, to ponad 5,5 mln PLN. I nie uwzględnia on publikacji w telewizji, prasie oraz radiu. Jeśli jednak te dane nie przemawiają do wyobraźni mniej wtajemniczonych w arkana marketingu, wyjaśniam, że estymowanie oznacza szacunkowe wielkości, dodam też, że uwagę należy zwrócić również na zasięg tych wpisów - to prawie 36 mln osób! Nawet przy założeniu, że każdy z nas widział pojedyncze posty po kilka razy, stwierdzić musimy, iż skala dotarcia Kubicy, a także jego potencjalnych sponsorów do kibiców, czyli… potencjalnych klientów, jest ogromna.

We wtorek ukazała się informacja, że finansowo Polaka, starającego się o miejsce w Williamsie, wspiera fundusz inwestycyjny CVC Capital Partners, który w naszym kraju ma dwie inwestycje – sieć sklepów Żabka i spółkę energetyczną PKP Energetyka.

Nazwisko Kubica wspomniano przez te 2 miesiące aż 714 tys. razy. Posty związane z polskim kierowcą polubiono 606 777 razy, pojawiło się przy nich 68 456 tys. komentarzy i 38 769 udostępnień. Płeć badanych udano się ustalić w przypadku 174 tys. osób. Na podstawie tej informacji wynika, że tematem Kubicy bardziej interesują się mężczyźni (114 tys.) niż kobiety (60 tys.).

Raport przygotowany przez agencję wykazuje też, że niewielki odsetek fanów jest negatywnie nastawionych do powrotu Kubicy do F1. Tylko w przypadku 2 proc. wpisów można mówić o krytycznym podejściu do tematu. Dominuje postawa neutralna (ok. 79 proc.), zaś z pozytywną mamy do czynienia w przypadku ok. 19 proc. wiadomości.

Najczęściej nazwisko Kubicy wymieniane było na Twitterze, później w serwisach społecznościowych typu Wykop, a dopiero na trzecim miejscu znalazł się Facebook.
Agencja Abanana jest polska, ona też robiła podobne zestawienie w lipcu. Wówczas wartość reklamowa wyniosła… 2 razy mniej, bo 873 181 dolarów.

Williams ciągle nie dokonał wyboru kierowcy na sezon 2018. O ostatnie wolne miejsce walczą Robert Kubica i Siergiej Sirotkin. Anglicy na styczeń przełożyli moment podjęcia decyzji odnośnie składu na sezon 2018. Zdaniem części mediów, faworytem do zajęcia drugiego fotela w ekipie z Grove jest Siergiej Sirotkin. Wszystko za sprawą finansów - Rosjanin dysponuje wsparciem rosyjskich oligarchów i firmy SMP. Dzięki temu jego akcje stoją wyżej niż Roberta Kubicy.

W największym skrócie. Williams potrzebuje pieniędzy i zapewne wybierze tego, kto da więcej. Rosjanie zapewniają Sirotkinowi znacznie większe wsparcie. Angielski dziennikarz Joe Saward ustalił je na 22 mln dolarów. Kubica może na razie liczyć ponoć na 11 mln dolarów. I to właśnie mają być pieniądze od funduszu inwestycyjnego.

To ciągle za mało. I dlatego takie badania pokazują też, że warto w Polsce reklamować się obok naszego kierowcy. Jest jeszcze kilka tygodni.

Maks Michalczak: - Jestem przekonany, że przy podpisaniu umowy, która pozwoli Robertowi na starty w nowym sezonie F1, ten wynik poszybuje w górę, zostanie pobity wielokrotnie. I nikt nie powinien mieć co do tego żadnych wątpliwości.

Źródło artykułu: